Witam serdecznie wszystkie czytające :)
Dziś przyszła pora na podsumowanie kolejnego miesiąca pielęgnacji włosów- ależ one szybko mijają! Od razu powiem może, że będzie to trochę inne podsumowanie niż zazwyczaj, bo nie opiszę wszystkiego, co robiłam z włosami w tym miesiącu. A to z bardzo prostego powodu - było tego zbyt wiele. Eksperymentowałam, nakładałam wiele kosmetyków i półproduktów i pisanie tego mijałoby się z celem, bo pewnie i tak większości z Was nie chciałoby się tego czytać :)
Zamiast tego więc opowiem Wam o tym, co najważniejsze i małym-wielkim odkryciu, dzięki któremu moje włosy zaczynają wyglądać tak, jak tego chcę :) A więc zaczynam.
W lipcu oczyszczałam włosy szamponem z sls'em raz w tygodniu- zwiększyłam częstotliwość. Ponadto kilka razy eksperymentowałam z silikonami, co jednak utwierdziło mnie że to specyfiki nie dla mnie- moje włosy były po nich szorstkie, matowe, klejące się, sztywne, splątane i obciążone w jednym miejscu, a suche i zbyt lekkie w kolejnym. Na początku myślałam, że to wina kosmetyku, ale kiedy uzyłam innego, a potem następnego wiedziałam już, że to nie w konkretnym produkcie tkwi problem, tylko w samych silikonach. Ponadto na początku miesiąca mój skalp przysporzył mi wiele problemów: swędział, a włosy wypadały w niezliczonych ilościach. Wszystko to było winą nowej wersji Jantaru. Jednak znów wróciłam do starej wersji i wszystko powoli wraca do normy, całe szczęście.
Moje włosy w lipcu zdecydowanie urosły- sięgają już prawie wcięcia w talii! Bardzo mnie to cieszy, jednak wiem że niedługo też czeka mnie podcięcie i ostateczne pozbycie się rozjaśnianych i bardzo zniszczonych końców. Jednak widzę również, że reszta włosów jest zdrowa i z każdym dniem nabiera coraz więcej blasku. Włosy są więc w dobrej kondycji i nawet jeszcze podniszczone końcówki jakoś się trzymają i nie rozdwajają. Nie mogę więc narzekać.
A teraz kolej na zapowiadany w poprzednim wpisie trik, dzięki któremu moje odwiecznie się puszące włosy wreszcie puszyć się przestały. Ba, są w dotyku milutkie, wygładzone, żaden włosek nie odstaje, układają się ładnie i wyglądają na zdrowe! A wszystko to dzięki sposobowi, o którym mogłyście już usłyszeć chociażby u Gapy. Polega on na tym, że po umyciu włosów nakładamy na nie nie jeden kosmetyk, ale kilka. Moja wersja tego sposobu wyglądała w lipcu tak:
1. Olejuję włosy (u mnie służył do tego olej lniany lub Amla Jasmine, czasami olej ze słodkich migdałów) i trzymam na nich olej ok. 2h. W tym czasie czytam książkę, ćwiczę czy robię coś innego.
2. Myje włosy delikatnym szamponem(raz) - w tym miesiącu był to Love 2MIX Organic z efektem laminowania.
3. Spłukuję szampon i nakładam maskę. Zwykle najpierw używałam maski Seboradin do włosów suchych i zniszczonych(ma dużo protein i witamin, może wysuszyć włosy, ale zawsze tez je "odbuduje", jak ja to mówię, bo włosy są po jej użyciu wyraźnie grubsze i pełniejsze). Spinam włosy, nakładam czepek foliowy, owijam ręcznikiem, trzymam ok. 20minut. Potem to wszystko zdejmuję i spłukuję kosmetyk.
4. Nakładam na mokre włosy kolejną maskę. Tu najlepiej się u mnie spisuje NaturVital aloesowa, którą można dostać czasami w Naturze. Znów spinam włosy, owijam folią, ręcznikiem. Trzymam też jakieś 15-20min. Spłukuję.
5. Nakładam na mokre włosy maskę zakwaszającą SCANDIC z proteinami mleka i miodu. Nie owijam niczym włosów. Zostawiam na nich kosmetyk przez jakieś 5min. i spłukuję chłodną wodą.
Następnie odciskam nadmiar wody, suszę włosy i zaplatam dwa warkocze(bardzo luźno! bo nienawidzę efektu jak po karbownicy).
Et voila. Moim oczkom rano ukazują się piękne fale, które są lekkie, ale nie spuszone. A w dotyku są takie, jak włosy niektórych z Was po silikonach.
Te trzy maski w takim zestawie sprawdzały się u mnie każdorazowo IDEALNIE. Nakładałam je razem często(ok. 10 razy), ale nie po każdym myciu, raczej co drugie mycie, bo moje włosy nie lubią monotonii. Zestaw ten spisał się świetnie, bo: najpierw umyłam włoski- łątwiej więc przyjęły składniki z kosmetyków. Potem nałożyłam na nie proteinki i witaminki, ubytki więc zostały uzupełnione. Potem je nawilżyłam, więc ewentualne przesuszenie po etapie pierwszym proteinowo-witaminowym zostało zniwelowane. A następnie łuski włosów domknęłam poprzez nałożenie maski zakwaszającej. To obecnie mój ulubieniec w pielęgnacji włosów!!!
Dla kogo jest taki sposób? Zdecydowanie dla tych z Was, których włosy trudno obciążyć czy dociążyć. Z pewnością dla tych z Was, które są odważne- sama miałam opory przed nałożeniem na włosy kilku masek, ale powiedziałam sobie w końcu że nie będe chodziła z miotełką na głowie i się przełamałam! Ten sposób jest też dla właścicielek suchych, zniszczonych, wysoko porowatych włosów. Jeśli Wasze włosy przetłuszcają się- nie nakładajcie masek bardzo blisko skóry głowy. Ja nakładałam, bo z przetłuszczaniem skalpu nie mam problemów, a moje baby hairs trudno ujarzmić.
Zdecydowanie odradzam ten sposób tym z Was, które mają włosy nisko porowate, które łatwo jest obciążyć. Włosy zdrowe nie potrzebują aż tak naprawczej i kompleksowej pielęgnacji :)
Po dwóch BARDZO LUŹNO SPLECIONYCH warkoczach. Efekt na żywo lepszy ;) |
Urosły!! :) |
Włosy + silikony- na żywo są okropne, na zdjęciu ładnie nawet wyszły. |
A jak tam Wasze włosy w lipcu? Odważycie się na użycie kilku kosmetyków po myciu?
Sa piekne i bardzo dlugie :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować takie ,,warstwowego'' nakładania kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńMasz na prawdę świetne włosy. Kompletnie przestały się puszyć, a sam kolor zachwyca!
aaa, chciałabym mieć już tak długie włosy :) pięknie wyglądają po tych dwóch warkoczach. Nie wiem czy bym się skusiła na nakładanie kilku odżywek/masek, bo mam tylko jedną... chyba, że tą jedną z różnymi dodatkami ;D
OdpowiedzUsuńmyślałam, że Twoje włosy już nie mogą być piękniejsze a jednak mogą :)
OdpowiedzUsuńmasz piękne włosy. Zazdroszczę
OdpowiedzUsuńWiesz marzę o takiej długości i gęstości ;p Chyba i ja wypróbuję w końcu to nakładanie kilku kosmetyków na raz ;p Boję się trochę jednak że zafunduję sobie przyklap bo bądź co bądź mam troche chyba mniej włosów niż ty ;p
OdpowiedzUsuńCzytałam o tym, ale jeszcze nie próbowałam. Jednak jak pokazujesz, warto :)
OdpowiedzUsuńO jeeej! Ale długie!! Serio urosły. Duuuużo.
OdpowiedzUsuńI jakie gęste... :)
z długością faktycznie przyszalały! ;)
OdpowiedzUsuńPiękne włosy :)
OdpowiedzUsuńU mnie nawet jedna maska nałożona po myciu może spowodować przyklap więc z 3 bym się nie odważyła ;p
piękne i gęste - moje ostatnio straciły na gęstości , wypadają jak szalone
OdpowiedzUsuńWeroniko,masz długie i piękne włosy,ich gęstość Zachwyca.
OdpowiedzUsuńMój ideał długości i koloru, poważnie :)
OdpowiedzUsuńHi hi, albo zdjęcia tego nie oddają, albo jesteś stanowczo zbyt surowa da swoich włosów- bo wyglądają IDEALNIE <3
OdpowiedzUsuńśliczne włosy ! ;)
OdpowiedzUsuńBINGO! zaczęłam właśnie używać nowej wersji Jantaru i włosy mi zaczęły lecieć, myślałam, że pomimo świetnego toniku babuszki Agafii przeciw wypadaniu, znowu wszystko powróciło do normy :/ nie pomyślałam jednak o Jantarze (debil -.-) na chwilę obecną go pozostawię w spokoju i zobaczymy, co się będzie działo ;)
OdpowiedzUsuńcudowne włoski :):)
OdpowiedzUsuńale masz długie i gęste włoski :) napisałaś mi o tym sposobie u mnie na blogu i już wypróbowałam, rzeczywiście na włosach, które ciężko jest obciążyć efekt jest super, wreszcie miałam wygładzone włosy :) będę jeszcze próbować różnych kombinacji tylko muszę zaopatrzyć się w lepszy produkt nawilżający :)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście mega długie ;)
OdpowiedzUsuńJaka długość ach! Fale po warkoczach śliczne:)
OdpowiedzUsuńNa ostatnim zdjęciu kompletnie nie wyglądają jakby coś z nimi było nie tak! :D
OdpowiedzUsuńAaaale długie! :)
OdpowiedzUsuńAle one piękne i jakie długie! O kurcze *.*
OdpowiedzUsuńPiękne te włoski masz :) U mnie też był problem ze swędzącym skalpem i wypadaniem :c
OdpowiedzUsuńrzeczywiście dużo urosły ! :)
OdpowiedzUsuńto ciekawe jak bardzo inaczej można reagować na slsy :) u mnie właśnie włosy reagują świetnie i potem super nakłada się na nie wszystko.
OdpowiedzUsuńJakie długaśne *_____* Już też chciałabym mieć takie długie
OdpowiedzUsuń