piątek, 6 września 2013

Złocista nawilżająca maska domowej roboty

No.. prawie domowej roboty :) 

Ale ale: Witam serdecznie! Rok akademicki zbliża się nieubłaganie, a ja korzystając z chwili wolnego postanowiłam napisać kilka słów o masce prawie-że domowej roboty, która cudownie nawilża moje włosy. Uwaga! Może jednak(stosowana regularnie, często i pozostawiana na dłuższy czas) rozjaśnić włosy!

Składniki:

2 łyżki miodu
1 łyżka wody (ja dodaję mineralną)
1 łżka oliwy z oliwek
2 łyżki odżywki do włosów Timotei "Złociste refleksy" (stara wersja, w żółtym opakowaniu)

Wszystkie składniki dokładnie ze sobą mieszam, zaczynam jednak od miodu i wody- jakieśtam reakcje zachodzą w skutek których ta mikstura może rozjaśnić włosy. Potem oddaję oliwę, na końcu dla odpowiedniej konsystencji dodają odżywkę. Odstawiam na kilka minut, potem nakładam na włosy(na co najmniej 4-6h lub na całą noc). Przykrywam je czepkiem foliowym i owijam ręcznikiem. Gotowe.

Używam tej maski co jakiś czas. Uwielbiam jej działanie, niestety musze ją zostawić na włosach na kilka godzin żeby je rozjaśniła choć troszkę, w dodatku lepi się i klei(za sprawą miodu) co również mnie trochę do niej zniechęca. 

Pomijając jednak jej wady- jest to mój absolutny hit, którego używam od kilku miesięcy. Jak już wspominałam miód w połączeniu z wodą tworzy mieszankę, która jest w stanie rozjaśnić włosy, oliwa z oliwek natomiast zapobiega odparowaniu wody z włosa, przez co je nawilża, ale również i odżywia i nabłyszcza. Z kolei odżywka Timotei jest.. kosmetykiem, który kocham. Miłością bezgraniczną i bezwarunkową. Dociąża moje włosy i zapobiega ich puszeniu się oraz odstawaniu poszczególnych włosków. Wszystkie składniki cudownie się razem uzupełniają i dzięki temu włosy nie potrzebują nawet żadnego kosmetyku po ich umyciu. Jednak samo umycie to myci być szampon- odżywka jest za słaba w tym przypadku. 

Zapomniałabym o najważniejszym ;) Jej wygląd jest zabójczy, zresztą same zobaczcie jak złocista jest.


A Wy lubicie maski domowej roboty?

środa, 4 września 2013

Podsumowanie sierpniowej pielęgnacji włosów

Witam serdecznie :) Dziś przychodzę z trochę spóźnionym podsumowaniem sierpniowej pielęgnacji włosów. Miałam nadzieję, że uda mi się zrobić zdjęcie moim włosom kiedy będą "jakoś" wyglądały, ale niestety jestem chora, łykam antybiotyki i leżę w łóżku więc nic z tego(to tak w ramach przeprosin). Ale- nie załamuję się i uśmiecham się do Was promiennie, bo przynajmniej mam siłę pisać! 

A jakie był moje włosy w sierpniu? Niestety niesforne. Nie chciały się układać, były jakby czymś oblepione, ale suche i napuszone, a czasami z kolei się strączkowały. Myłam je co 2-3dni i zostawienie ich na 3ci dzień bez umycia nie było dramatem! Ponadto wypadały w tak małych ilościach, że az nie chciało mi się wierzyć kiedy je zbieram z odpływu wody z wanny! Dziennie wypadało mi ich ok. 20-30 sztuk, a nie używałam regularnie żadnej wcierki, jedynie na kilka godzin przed myciem wcierałam w skalp starego jantara(oszczędnie ;). I co najważniejsze w sierpniu mój problem ze skalpem stał się wspomnieniem. Nie jest on już ani suchy, ani jakoś szczególnie wrażliwy, również nie swędzi. To znaczy przed myciem coś marudzi, ale to pewnie właśnie z potrzeby umycia go. Tak więc o ile skóra głowy zachowywała się przyzwoicie i wypadanie włosów zmniejszyło się, tak niestety same włosy trochę mnie zawiodły w sierpniu. 

Dlatego też pod koniec miesiąca postanowiłam znów nałożyć na nie bezbarwną hennę Khadi- Cassię. Jak ją "przyrządzam" i nakładam na włosy możecie przeczytać tutaj, gdzie opisałam to baaardzo dokładnie(wpis z dużą ilością zdjęć krok po kroku). Tak więc na ten temat nie będe się zbyt dużo rozpisywać. Tym razem jednak zrobiłam nieco inaczej. Wieczorem umyłam włosy aloesowym szamponem Equilibra. Kiedy był w 50% mokre nałożyłam na nie 15ml oliwy z oliwek. Potem przyrządziłam hennę i poszłam spać. Rano umyłam włosy szamponem Olsson, nałożyłam hennę i trzymałam ją ok. 3-4h. I doczekałam się przesuszenia, ale włosy zdecydowanie są zdrowsze, delikatniejsze i lepiej się układają, są bardziej plastyczne. Niestety również jakby bardziej się plączą. 

Zdjęcie po hennie:

27.08.2013r. po hennie, światło dzienne bez flesza

27.08.2013r po hennie, światło dzienne i flesz

A jak tam Wasze włosy w sierpniu?

niedziela, 1 września 2013

Jak pozbyłam się podrażnienia po goleniu nóg?

Witam wszystkich serdecznie! Dzisiaj, w tę jakże pochmurną pogodę(uwielbiam taką!) przychodzę do Was z moim sposobem na pozbycie się podrażnienia po goleniu. A mówiąc "podrażnienie" mam na myśli pieczenie, swędzenie, czerwone krostki i kropeczki, a czasem krwawienie po goleniu, u mnie występuje na nogach, a konkretniej- na prawej łydce. Jest to sposób tani, prosty i nie wymagający wiele czasu, aczkolwiek nie jest on domowy.

Słowem wstępu muszę jeszcze powiedzieć, że z podrażnieniem po goleniu miałam problem przez dłuższy czas. Raz przybierał on na sile, to znów był słabszy, ale ciągle wracał. Dwa lata temu zaczęłam używać do golenia nóg maszynek Wilkinson i żelu do golenia Joanny o zapachu morelowym. Przez jakiś czas wszystko byłow  porządku, ale potem stopniowo na mojej prawej nodze pojawiało się coraz więcej czerwonych kropeczek, które piekły i swędziały. Nie przywiązywałam do tego uwagi, bo nie chciałam "wymyślać problemu". Jednak czas mijał i robiło się coraz gorzej, a podobno golenie nóg maszynkami właśnie pomaga w pozbyciu się podrażnienia, które wywołują depilatory... W każdym razie postanowiłam działać, bo doszło do tego, że nie mogłam pozbyć się włosków, tak bardzo skóra mnie piekła, a newralgiczne miejsca bolały.

Przez ostatnich kilka tygodni goliłam nogi przy użyciu maski do włosów- Kallos Serical, Crema al Latte. Jest to kosmetyk na tyle tani i wydajny, że wystarczyła zaledwie odrobina na pokrycie całych nóg i nie było mi go szkoda. Przy okazji ładnie pachniał i nawilżał skórę. Następnie po osuszeniu skóry ręcznikiem wcierałam w podrażnione miejsca krem antyseptyczny Himalaya Herbals. Nogi golę co 1-2 dni, kremu z kolei używałam 2-3 razy dziennie. Mam na tyle jasną karnację, że krem nie odróżniał się od koloru mojej skóry. Przy pierwszych kilku dniach od razu po jego nałożeniu czułam pieczenie i pewien dyskomfort, które jednak szybko minęło. Kremu używałam codziennie, nawet od razu po depilacji, kiedy krostki krwawiły. 

Skąd pomysł, żeby wykorzystać maskę do golenia nóg? Po pierwsze- w życiu bym jej nie skończyła. Po drugie byłam ciekawa, jak działa. A po trzecie nie miałam niczego innego pod ręką :)



Skąd pomysł, żeby wykorzystać krem Himalaya Herbals jako lek na podrażnienie po goleniu? Po pierwsze po recenzji Anwen rozglądałam się za nim wszędzie. I kiedy 2 miesiące temu zobaczyłam go w Rossmannie za 4zł bez zastanowienia go wzięłam! Ale potem leżał, leżał a ja nie wiedziałam co mam z nim zrobić. Aż spotkałam się z informacją na jakimś blogu(nie pamiętam niestety gdzie), że można go uzywać właśnie w takim celu. Więc postanowiłam wypróbować go- nie miałam w końcu nic do stracenia bo i tak było źle!



I okazało się, że to był strzał w 10! Jak już wspominałam na początku czułam pieczenie i szczypanie zaraz po jego wsmarowaniu w podrażnioną skórę, ale już po tygodniu krostki zbladły, a skóra przestała mnie piec po goleniu. Z kolei po dwóch tygodniach nie było śladu krostek, a ja zapomniałam dlaczego nie lubiłam golić nóg. Również nie "zacinałam się" przy goleniu :) Według mnie jest więc to bezkonkurencyjny kosmetyk, który zagości u mnie na stałe w kosmetyczce. Obecnie minęło 3 tygodnie odkąd użyłam go po raz pierwszy, a wciąż jest w tubce, jest więc wydajny. Ponadto naprawdę działa i koi skórę. No i kosztuje jedynie 4zł w Rossmannie! 

Składniki kremu: Indian Aloe(Aloe Vera) 200mg, Five-leaved Chaste Tree(Vitex Negundo) 10mg, Almond(Prunus Amygdalus) 10mg, Indian Madder(Rubia cordifolia) 5mg, Borax Anhydrous(Tankana) 12,5mg, Zinc Calx(Yashad bhasma)12,5mg
Inne składniki kremu: Aqua, Propylene glycol, Glyceryl stearate SE, Cetyl palmitate, Liquid paraffin, Cetyl alcohol, Stearic Acid, Polyoxylated alcohol, Dimethicone, Glyceryl stearate, PEG-100 stearate, Fragrance, Methylparaben, 2-Bromo-2-nitropropane-1, 3-diol, Propylparaben
Pojemność kremu: 20g
Cena kremu: 4zł

I chyba to tyle z tego, co chciałam Wam przekazać. Jeśli nie macie Kallosa, a również borykacie się z problemem podrażnionych po depilacji nóg możecie zamiast niego użyć innej maski czy odżywki, nałożyć ją na skórę i odczekać pół minuty, aż skóra i włoski staną się bardziej miękkie. Jednak zastępcy kremu nie mam :) 

Jeśli więc macie problem z podrażnieniem po goleniu- zakupcie ten krem. U mnie podziałał, może więc i u Was się sprawdzi :)