Witam serdecznie te z Was, które wciąż jeszcze mają ochotę mnie czytać. Dziś mam dla Was recenzję skandynawskiego szamponu, z którą musze przyznać, troszeczkę zwlekałam... Zaraz się dowiecie dlaczego :)
Cena: Zdecydowanie wysoka, bo i stacjonarnie o ile mi wiadomo nie można zakupić tego kosmetyku(mam nadzieję, że jednak kiedyś będzie to możliwe!), ja jednak nie zapłaciłam za szampon, ponieważ nawiązałam kontakt z przedstawicielką(chyba nie przedstawicielem, ale nie pamiętam dokładnie) tej firmy. Mimo wszystko kwota ok. 50zł wydaje się być wysoka jak na szampon do mycia włosów dla przeciętnej kobiety.
Pojemność: 325ml. Więc nie standardowe polskie 200 czy 250ml, troszeczkę więcej.. ale jednak szampon Ziai możemy dostać za 10zł, a jego pojemność to 500ml.
Konsystencja: Szampon jest przeźroczystą, czasami przybierającą odcienie szarości bądź żółci cieczą. Spienienie jej nie wymaga żadnego trudu(niestety z niektórymi myjadłami mam ten problem), bardzo łatwo rozprowadza się go na włosach. Jest jednak bardzo rzadki i trzeba pilnować, żeby z tubki wygodnie postawionej na zakrętce nie wylewało się zbyt wiele kosmetyku(kiedy szmaponu jest niewiele jest to oczywista zaleta, ale kiedy opakowanie jest pełne musiałam uważać).
Zapach: Na początku wydawał mi się sztuczny i przesadnie chemiczny. Ale z czasem, jak do wszystkiego - można się przyzwyczaić. Nie jest wyczuwalny i nie zostaje na włosach, więc dramatu nie ma. Obecnie uważam go za zapach neutralny, kosmetyczny, typowy dla kosmetyków dla alergików.
Wydajność: Ekstremalnie wysoka! Jestem w szoku, ponieważ obiecałam sobie przyglądać się temu szamponowi od każdej strony(pierwszy raz miałam tak drogi kosmetyk do włosów, który nie był olejemw rękach) i napisać rzetelną recenzję, żeby być naprawde pewną jego działania. No i testowałam, testowałam, a on był i był... Pojechałam w końcu na studia z odlewką 200ml, a ona mimo mycia co dwa dni była i była. Aż nie mogłam w to uwierzyć, bo zwyczajnie 200ml szamponu starcza na maksymalnie miesiąc używania. Ten szmapon starczył na 5 miesięcy regularnego używania. Nie wiem jak, ale się cieszę!
Opakowanie: Eleganckie, utrzymane w ładnej biało-niebieskiej kolorystyce z czytelną czcionką. Dla osób tylko polskojęzycznych niestety znajdzie się jedynie mała naklejeczka, jak to bywa w przypadku zagranicznych kosmetyków, ale dla anglojęzycznych będzie większa uciecha.
Buteleczka jest zrobiona z odpornego, ale miękkiego, ułatwiającego wydobycie kosmetyku ze środka plastiku. Na dodatek jest to nie taki typowy śliski
plastik, ale taki.. matowy w dotyku(nie mam pojęcie jak to nazwać, przepraszam),
zapobiegający wyślizgnięciu się opakowaniu pod prysznicem. Dobry dla takiej niezdary jak ja.
Skład:
Aqua - Woda
Sodium Laureth Sulfate - Surfaktant anionowy, czyli jeden z najsilniejszych, substancja myjąca
Glycerin - Gliceryna - humektant, moje włosy puszy
Sodium Cocoamphoacetate - Detergent, surgaktant amfoteryczny(ta sama grupa co betaina kokamidopropylowa)
Sodium Chloride - Sól - substancja wysuszająca, zagęszczająca..
Disodium Laureth Sulfosuccinate - Kolejny surfaktant, pochodzi z grupy surfaktantów anionowych
Hydroxypropyl Guar - Substancja antystatyczna
Hydroxypropyltrimonium Chloride - Substancja antystatyczna, filmotwórcza
Zinc Coceth Sulfate - Substancja powierzchniowo czynna.. mająca właściwości przeciwłupieżowe, podobno :)
Panthenol - Pantenol, humektant, ale jego dopuszczalne stężenie jest niewielkie
Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder - Puder z liści aloesu, substancja nawilżająca
Citric Acid - Kwas cytrynowy - konserwant
Phenoxyethanol -
Sodium Benzoate - Benzoesan Sodu - konserwant
Jak widnieje duży napis z przodu opakowania szampon nie zawiera parabenów, substancji zapachowych ani koloryzujących.. i to wszystko się zgadza, dodatkowy plus dla producenta za nieokłamywanie klienta! Kolejny za Puder z liści aloesu i panthenol, których to w składzie znajdziemy co prawda mało, ale chociaż są. Dalej niestety nie jest już tak kolorowo, ponieważ drugą substancją po wodzie jest SLeS- jeden z najsilniejszych siarczanów, a jest tutaj ich kilka, jak widać z rozpiski powyżej. I po zobaczeniu tego składu byłam pewna, że nie chcę tego kosmetyku. Ale najpewniej w ramach pomyłki- właśnie jego dostałam. I jak najbardziej NIE ŻAŁUJĘ!
Działanie: Sama nie wiem, co powiedzieć, bo mam na temat tego kosmetyku dość nieprecyzyjne zdanie. Na początku bałam się jego działania na skalp ze względu na zawartość silnych siarczanów. Ale jak się okazało po niedługim czasie nie miałam czego się obawiać. Jak zapewne wiecie mój skalp jest kapryśny i problematyczny. Nie choruje obecnie, ale kiedyś miałam łupież, a skóra głowy czasem swędzi. Bałam się, że częste mycie skalpu silnymi substancjami znów go podrażni, ale o dziwo tak się nie stało. Wręcz przeciwnie- skóra głowy nie swędziała, nie pojawił się łupież, była bielutka i czyściutka. Zdecydowanie więc tutaj się kosmetyk sprawdził.
Co do działania na włosy- po angielsku możemy przeczytać, że jest to szampon dla włosów suchych badź normalnych. O ile przyjemnie myje się nim włosy(nigdy żaden kosmetyk do mycia tak mi się nie pienił), bo zaraz po nałożeniu szamponu, umyciu włosów i spłukaniu kosmetyku są nieziemsko śliskie- tak bardzo, że przy kilku pierwszych myciach myślałam, że nie zmyłam oleju, o tyle po umyciu efekt jest taki, jak po innym, tańszym szamponie z sls'em. Chociaż... zapewne nie po wszysktich, ponieważ włosy były lekkie, niczym nie oblepione, dobrze umyte. A te zdrowsze, bliżej skóry głowy dodatkowo bardziej miękkie. Szampon bezproblemowo zmyje olej, krem, maskę czy cokolwiek, czego byśmy wczesniej na włosy nie nałożyły. W dodatku nie podrażni on skóry głowy, nie wysuszy jej ani nie wzmoży swędzenia- jest więc to świetny kosmetyk dla osób z wymagającą skórą głowy.
Pozostaje mi tylko jedno pytanie, na które do tej pory nie znalazłam odpowiedzi i myślę, że to magia: dlaczego SLS mnie w tym szamponie nie podrażnia?! Chyba rzeczywiście niektóre droższe kosmetyki są warte swojej ceny.
Biorąc pod uwagę wszystkie dane muszę przyznać, że szampon mimo wysokiej ceny i braku czekoladowego zapachu po powąchaniu którego każdy facet miałby ochotę nas zjeść jest wart uwagi :) Wysoka wydajność, brak podrażnienia skalpu czy plątania włosów z pewnością przemawiają na jego korzyść a dla tych z Was, które szukają odmiany od polskiego, zachodniego czy wschodniego rynku ksometycznego może to być ciekawy zakup.
A Wy używałyście tego szamponu? Co o nim sądzicie?
P.S. Oto strona producenta, gdzie możecie więcej o kosmetyku poczytać: klik