niedziela, 20 kwietnia 2014

A po 2 latach włosomaniactwa... czyli kwietniowa aktualizacja włosowa

Witam szybciutko, bo tylko zdjęcie dziś tutaj wrzucę. 
I powiem może jedno- opłaciło się tyle marudzić, przejmować, troszczyć i pielęgnować. Czuję, że mi się to teraz zwraca. Jak aptrze na to zdjęcie to autentycznie jestem dumna z siebie i z tego, jak daleko zaszłam. Dla porównania pierwsze zdjęcie pokazuje włosy sprzed 2 lat. A drugie- z dzisiejszego dnia.

marzec 2012

kwiecień 2014

kwiecień 2014


czwartek, 13 marca 2014

Woda o smaku szczęścia

Witam serdecznie. Ostatnio przydarzyło mi się coś niesamowitego, co skłoniło mnie do napisania tego właśnie posta. Zainteresowanych- zapraszam do zapoznania się z poniższą treścią.

"Większość cieni tego życia jest spowodowana tym, że sami zasłaniamy sobie słońce" - Ralph Waldo Emerson 

Niedawno spacerowałam sobie po Warszawie. W spacerze towarzyszyła mi jedna osoba. Było ciepłe popołudnie(tak, tak, wiosna przyszła), świeciło słońce, kamieniczki promieniowały radością. Zatrzymałyśmy się na chwilkę zmęczone ciągłym chodzeniem. Wokół nas, jak to w Warszawie po południu, otaczały nas tłumy ludzi- spacerujących, biegnących, siedzących, czekających, jedzących, pracujących. Nie byłam co prawda wtedy w zbyt dobrym nastroju, niedawno dowiedziałam się o czymś, co niekoniecznie mnie uszczęśliwiło- wręcz przeciwnie. Ale nie chcę być osobą użalającą się nad sobą siedząc w domu bezczynnie. Więc wyszłam na miasto, a w tamtej konkretnej chwili stałam w jego centrum. Było magicznie: promienie słońca oświetlały uliczki padając na nie pod łagodnym kątem, otulając je ciepłymi barwami. Każdy człowiek miał swoje myśli, w których był pogrążony, grała muzyka, a wiatr przytulał każdego nie dając zapominać o tym, że jeszcze niedawno towarzyszył mu śnieg. Byłam najedzona, wyspana, było mi ciepło, ale ciągle jedna myśl zatruwała moje szczęście. I wtedy zobaczyłam parę całującą się zapamiętale. Kobieta z bukietem czerwonych róż i mężczyzna w popielatym płaszczu. Scena jak z filmu, ale  wokół nich nie było kamer. Kobieta była na nim zawieszona, obejmując go nie dotykała stopami ziemi, a on przyciskął ją do siebie mocno. Pomyślałam tylko o jednym- dla nich nie istnieje to, co się dzieje wokół. Istnieje tylko tu i teraz. Wyglądali, jakby spotkali się po kilkuletniej rozłące. Cieszyłam się ich radością, która promieniowała z każdego miejsca wokół mnie, którą dało się wyczuć nawet w świeżym powietrzu przepuchającym się przez nos aż do płuc. 
I wtedy osoba będąca ze mną szturchnęła mnie informując, żebyśmy przeszły kawałek dalej, bo zbliża się do nas pijany człowiek - mężczyzna wyglądający na bezdomnego, którego lepiej będzie uniknąć i lepiej będzie odejść z miejsca, w którym stałyśmy.  
I wtedy doznałam olśnienia. I ja i osoba mi towarzysząca byłyśmy w tym samym miejscu. Ja widziałam szczęście, ludzi uśmiechających się, świat cieszący się ciepłym i pełnym kolorów popołudniem. Była odprężona, ta chwila w pełni mi wystarczała i potrafiłam ją docenić. A w tym samym momencie moja towarzyszka bała się, widziała potencjalne zagrożenie, brudnego, najprawdopodobniej nie pachnącego zbyt ładnie człowieka ubranego najprawdopodobniej w sprane, szarawych kolorów ubranie. 
Widzicie różnicę? 
Byłyśmy w tym samym miejscu, w tym samym czasie. 
Ale pozwalałyśmy sobie na odbiór innych rzeczy ze świata zewnętrznego. Pozwalałyśmy innym rzeczom, żeby kształtowały dalszy rozwój sytuacji. 

Sami wybieramy to, co chcemy zobaczyć, na co chcemy się otworzyć, co chcemy dostać od losu, od każdej chwili, którą nam oferuje. Mamy wybór. Sami wybieramy kim chcemy być(nie mówię o zawodzie, ale o naszym stylu życia, podejściu do każdej sytuacji, naszym charakterze) i przez to wybieramy jaką ścieżką idziemy. To, o czym myslimy, na co się otwieramy kształtuje nasz świat(wewnętrzny, a przez to zewnętrzny), ponieważ to, na czym skupiamy swoją uwagę, czego szukamy, co chcemy zobaczyć- własnie to dostajemy od losu. Mamy wybór: możemy zdecydować się widzieć dobre strony każdej sytuacji lub mieć wszystko i wciąz być nieszczęśliwi. To, na czym najbardziej nam zależy, o czym myślimy dniami i nocami, na czym koncentrujemy się cały czas- właśnie za tym podążamy. Świadomie lub nie- podejmujemy decyzję, a skupiając na tej rzeczy swoje myśli przychodzi nam coraz więcje możliwości zbliżenia nas do upragnionego celu. 

Byłam w tym magicznym miejscu, ale jedna rzecz nie pozwalała mi cieszyć się pięknym popołudniem. Mimo wszystko walczyłam z tym, czego nie mogłam zmienić w danej chwili, starając się szukać czegoś pozytywnego- i właśnie to dostałam. Myślę, że życie jest właśnie tak proste. Jeśli nastawisz się wewnętrznie na szczęście- zrobisz wszystko, żeby je osiągnąć. I nie mówię tu o materialnych jego wyznacznikach, bo to nie one tworzą człowieka szczęśliwym. Moża być bogatym, można mieć rodzinę/wymarzoną pracę/karierę/wybierz swoje i wciąż być nieszczęśliwym ze względu na jedną drobną rzecz. Żeby być szczęśliwym trzeba nauczyć się być szczęśliwym niezależnie od okoliczności, trzeba nosić szczęście zawsze w sobie i doceniać wszystko, każdy najdrobniejszy szczegół, każdą chwilę, jaką daje nam życie. Życie jest właśnie takie proste. Ale, żeby nie było tak łatwo- ciężko jest nauczyć się być szczęśliwym przez każdą chwilę naszego życia. Jesteśmy zdenerwowani, zabiegani, głodni, rozdrażnieni..  Ale wciąż mamy wybór. Możemy widzieć tylko te złe strony, lub świadomie podjąć decyzję o skupieniu się na dobrych stronach każdej sytuacji. To nasza decyzja czy uśmiechniemy się do drugiego człowieka i idąc bardzo daleko w moich przypuszczeniach zyskamy przyjaciela, czy też odwarkniemy komuś niegrzecznie na pytanie i zyskamy wroga.
Zdecydowanie wybieram bycie szczęśliwą. Ale, mimo ciągłej pracy nad sobą trwającej już od prawie roku, wciąz mam z tym kłopoty kiedy coś wybitnie idzie nie po mojej myśli i oddalam się od upragnionego celu zamiast do niego zbliżać.  Dlatego też to piszę, żeby pamiętać o tym, kiedy zabraknie mi motywacji.. i żeby Was zmotywować do tego, żebyśccie się nie poddawali :) Nigdy.

Wpis bardzo subiektywny i bardzo osobisty, bo oparty na moich własnych spostrzeżeniach, przemyśleniach i przeżyciach.  

niedziela, 9 marca 2014

Recenzja: ZSK Olej organiczny awokado

Witam serdecznie w ten piękny, słoneczny i ciepły, niedzielny poranek!
Dzisiaj postanowiłam podzielić się z moimi wspaniałymi czytelniczkami recenzją oleju, o którym zapewne już kiedyś słyszałyście- jest nim olej awokado.


Cena: Olej zamówiłam przy zbiorczych zakupach z internetowego sklepu zsk. Za 30 ml nie pamiętam ile dokładnie zapłaciłam, obecnie cena wynosi 13zł. Nie wiem czy się zmieniła.


Dostępność: Nie rozglądałam się, jesli mam być szczera, za tym produktem stacjonarnie, bo zwyczajnie nie mam czasu żeby jeździć po mieście i szukać organicznego oleju obecnie. W mniejszych miastach zdecydowanie go jednak nie znajdziecie. 


Konsystencja: Jak to olej- płynny, nie zmienia się w ciało stałe, przynajkniej przy takich temperaturach jakie panują u mnie w domu. Jest jednak takid ość szorstki w dotyku i ciężko go rozprowadzić na włosach.


Opakowanie: Typowe dla produktów z tego miejsca w sieci, zwykła, plastikowa buteleczka bez zbędnych ozdóbek. Jest szczelna i poręczna, chociaż resztki ciężko z niej wydobyć.

Zapach: Troszeczkę śmierdzący.. A raczej przerażająco śmierdzący :) Nie jestem w stanie powiedzieć co mi przypomina, ale jest to coś ohydnego. Po jego nałożeniu miałam problemy z koncentracją, był tak mocny.

Wydajność: Cena jest zależna od używania- można nim prze cież olejować twarz, włosy, ciało, stworzyć do zrobienie kremu.
Ja używałam go jedynie do włosów- olejowałam nim całość i zabezpieczałam końcówki. Wystarczył na miesiąc.

Skład: 100% olej organiczny awokado

Działanie:
Olejowanie całości włosów: niestety nie sprawdził się. Nakładałam na całe włosy rozsądną ilość oleju, tj. 6ml na ok. 1h przed ich myciem. Niestety, nie dość że śmierdział i ciężko się go rozprowadzało na włosach, to jeszcze odejmował im blask, usztywniał(dla tych z Was które mają miękkie włosy i chciałyby je usztywnić- polecam) oraz puszył. I robił jeszcze jedną niespotykaną rzecz, którą ciężko mi opisać- włsoy stawały sie po prostu niesforne. Biorąc w dłonie jeden kosmyk widać było odstające i wywijające się w jakieś dziwne zygzaki pojedyncze włosy. Mam nadzieję, że jasno to przedstawiłam :) W każdym razie były to takie jakby zmierzwione babyhair, ale na długości. Zdecydowanie efekt przeze mnie niepożądany.
Zabezpieczanie końców po umyciu: Tutaj ten olej sprawdził się już lepiej, 3-4 kropelki wtarte w ostatnie 5cm włosów były dla nich zbawienne, końcówki zyskiwały blask(ale tylko jednodniowy), ładniej się układały i nie były tak suche i szorstkie jak przed użyciem oleju, były lepiej nawilżone(tylko odczucie wizualne i dotykowe, ale zawsze coś). W każdym razie jako olej zabezpieczający końcówki działa fajnie, jest wydajny a zapach nie jest aż tak bardoz wyczuwalny, czym byłam zaskoczona, ale najwidoczniej użyte po umyciu odżywki do spłukiwania jakoś zniwelowały ten smrodek. 

A Wy używałyście tego oleju?