Witam serdecznie i zapraszam na recenzję szamponu :)
Cena: Zapłaciłam za niego 16,40zł. Trochę dużo jak na pojemność 250ml, ale jako że szampon ten jest dość osławiony, postanowiłam zainwestować i go przetestować.
Zapach: Szczerze mówiąc.. nie mam pojęcia, czy ten szmapon ma jakiś. Jeśli tak, to nie jest on jednym z tych naprzykrzających się i nieznośnych zapasów odstręczających od używania danego kosmetyku. A jest tak z jednego prostego powodu- nie pamiętam, jaki ten zapach był.
Dostępność: U mnie w mieście go nie ma, nigdzie. W większych miastach można go podobno kupić w SuperPharm. Jest on też dostępny na doz'ie, skąd ja go zamawiałam(niestety doz'u u mnie w mieście też nie ma). Tak więc jak dla mnie dostępność jest tragiczna.
Opakowanie: Jak widać na zdjęciu powyżej jest to plastikowa buteleczka, nieprzeźroczysta, utrzymana w kolorystyce biało-zielonej. Schludna i praktyczna, cieszy oko i nie wygląda źle na półce w łazience. Zatyczka na górze dobrze działa, nie ma kłopotów z jej otwarciem czy zamknięciem, jedynie dozownik działa gorzej, albo to wina konsystencji szamponu, bo czasem wylewało się go na dłoń zbyt dużo.
Konsystencja: Sama nie wiem czemu, ale myślałam, że ten szampon będzie gęsty! :) A tu otwieram buteleczkę za pierwsyzm razem, przekręcam do góry denkiem a on wylatuje bez problemu! Chociaż się pośmiałam. Przechodząc do rzeczy: zielona ciecz, stosunkowo rzadka, specyficznie rozprowadza się na włosach.
Wydajność: Szamponu używałam co 2-3 dni z dwoma wyjątkami przez 1,5 miesiąca. Jestem pod wrażeniem, bo nie żałowałam go ani trochę, wręcz czasami nabierałam go za dużo, a i tak te skromne 250ml wystarczyło na dość długo. Jak widać jest on więc wart swojej ceny.
Skład:
Aqua - Woda
Aloe Barbadensis (Leaf Juice) Gel - Żel z liści aloesu - humektant, nawilża, czyli wiąże we włosie wodę, jak miło że jest tak wysoko w składzie!!
Ammonium Lauryl Sulfate - surfaktant anionowy, czyli należący do tej samej grupy co SLS. Teoretycznie jest nieco łagodniejszy, ale ta sama grupa, to ta sama grupa, prawda?
Lauramidopropyl Betaine - substancja odpowiedzialna za tworzenie piany, czyli betaina kokamidopropylowa
TEA-Lauryl Sulfate - surfaktant kolejny, niestety nie znalazłam informacji o tym z jakiej grupy pochodzi, w każdym razie jest to substancja powierzchniowo czynna i silnie spieniająca
Maris Salt (Sea Salt) - sól morska, czyli zagęstnik i wysuszacz w jednym
Polyquaternium-44 - substancja filmotwórcza!
C12-13 Alkyl Lactate - emolient, emulgator
PEG-6Caprylic Capric Glycerides - niejonowa substancja powierzchniowo czynna, czyli łagodniejsze myjadło
Polyquaternium-7 - substancja filmotwórcza!
Parfum - Zapach
Phenoxyethanol - Fenoksyetanol - konserwant
Sodium Benzoate - Benzoesan sodu - konserwant
Citric Acid - Kwas cytrynowy - konserwant
Sodium Chloride - Chlorek sodu - wpływa na konsystencję kosmetyku
Sodium Dehydroacetate - konserwant
Disodium EDTA - substancja wiążąca jony metali(czyli pomaga radzić sobie z twardą wodą)
CI 42 090(FD&C Blue No 1) -barwnik niebieski
CI 19 140 (FD&C Yellow No 5) - barwnik żółty
Skład, jest, hmm.
Przepraszam, ale zacznę od końca. Czy tylko mnie zastanawia użycie dwóch barwników, których wymieszanie daje pożądany kolor? No co jak co, ale przecież można było użyć barwnika zielonego zamiast żółtego i niebieskiego.. czyż nie? W każdym razie: Szampon ten zainteresował mnie ze względu obiecywane 20% stężenie Aloesu i co niespotykane u producentów, ten aloes rzeczywiście jest na drugim miejscu w składzie, zaraz po wodzie, a jeszcze przed substancjami myjącymi. To oczywiście na plus. Dalej już mamy surfaktant anionowy, czyli pochodzący z tej samej grupy co SLS. W teorii trochę słabszy, ale jak jest naprawdę to ja nie wiem. Dalej znajdziemy substancje spieniające i niestety filmotwórcze(gdzie ja miałam oczy jak go kupowałam?!). Ponadto po zapachu natrafimy na sporo konserwantów i barwniki. Wg mnie, biorąc pod uwage jedynie skład, gdyby zamiast surfaktantu anionowego dać łagodniejszą substancję myjącą oraz gdyby nie było tylu substancji filmotwórczych, konserwantów i barwników byłby to szampon idealny(pod względem składu, przypominam). A tak mamy, co mamy.
Działanie: I tutaj zaczynają się trudności, bo o ile w przypadku odżywek czy masek nigdy nie mam problemu z tym, co chcę powiedzieć, tak w przypadku szamponów zazwyczaj jest mi ciężko sprecyzować swoje zdanie. Na pewno przy pierwszych kilku użyciach byłam pod wrażeniem tego, że szampon pieni się bardzo, ale to baaardzo mocno. Oraz tego, że nie zostawia włosów suchych, ale takie przyjemnie nawilżone, jakby wciąż był na nich olej(ale nie ma, szampon bowiem świetnie domywa wszelkiego rodzaju oleje czy nawet naftę kosmetyczną). Ponadto nie plącze włosów. Niestety tendencją stało sie dla niego również to, że włosy i skalp ciężko było nim umyć. Trudno się go rozprowadzało w pobliżu skalpu, trudno było go spienić(nie lubię metody kubeczkowej). Również fakt, ża czasem myłam nim włosy dwa razy pod rząd nie należy do tych godnych podziwu, bo kilkakrotnie nie byłam pewna, czy wszystko z włosów zostało zmyte(czyt. olej), tak bardzo włosy były wilgotne, nawilżone po jego zastosowaniu. Tak więc taka mała rada na przyszłość, jakbyście zdecydowały się go kupić: nie trzeba myć włosów dwa razy, wszystko zostało z nich zmyte!
Co zaś spotykało mnie po umyciu? Włosy były świeże, lekkie, umyte. Niestety nie były odbite od skalpu, trochę za bardzo do niego przylegały, były potocznie mówiąc przyklapnięte :(
Sam skalp zaś początkowo musiał chyba przyzwyczaić się do aloesu bądź betainy kokamidopropylowej, więc trochę na drugi dzień przed myciem swędział(ale nie jakoś dramatycznie, po prostu dwa czy trzy razy się musiałam podrapać). Jednak teraz, już pod koniec buteleczki ten efekt zniknął. Mogę więc z pewnością stwierdzić, że szampon nie podrażnił mojego skalpu, nie uczulił mnie, a włosy wypadają w mniejszej ilości. Wcześniej myślałam, że to za sprawą Jantaru, potem obwiniałam zmianę pory roku, ale prawda jest taka, że to chyba ten szmapon się do tego przyczynił.
Czy polecam? Tak, jesli jesteście ciekawe jak działa. Nawet wrażliwcy mogą spróbować, bo jeśli mnie nie uczulił, to już jest dobry znak. Jednak sama nie wiem, czy do niego wrócę, bo jak już wspomniałam ma on silnie myjącą substancję i kilka oblepiaczy... tak więc pokaże czas.
A Wy lubicie ten szmapon?