niedziela, 20 kwietnia 2014

A po 2 latach włosomaniactwa... czyli kwietniowa aktualizacja włosowa

Witam szybciutko, bo tylko zdjęcie dziś tutaj wrzucę. 
I powiem może jedno- opłaciło się tyle marudzić, przejmować, troszczyć i pielęgnować. Czuję, że mi się to teraz zwraca. Jak aptrze na to zdjęcie to autentycznie jestem dumna z siebie i z tego, jak daleko zaszłam. Dla porównania pierwsze zdjęcie pokazuje włosy sprzed 2 lat. A drugie- z dzisiejszego dnia.

marzec 2012

kwiecień 2014

kwiecień 2014


czwartek, 13 marca 2014

Woda o smaku szczęścia

Witam serdecznie. Ostatnio przydarzyło mi się coś niesamowitego, co skłoniło mnie do napisania tego właśnie posta. Zainteresowanych- zapraszam do zapoznania się z poniższą treścią.

"Większość cieni tego życia jest spowodowana tym, że sami zasłaniamy sobie słońce" - Ralph Waldo Emerson 

Niedawno spacerowałam sobie po Warszawie. W spacerze towarzyszyła mi jedna osoba. Było ciepłe popołudnie(tak, tak, wiosna przyszła), świeciło słońce, kamieniczki promieniowały radością. Zatrzymałyśmy się na chwilkę zmęczone ciągłym chodzeniem. Wokół nas, jak to w Warszawie po południu, otaczały nas tłumy ludzi- spacerujących, biegnących, siedzących, czekających, jedzących, pracujących. Nie byłam co prawda wtedy w zbyt dobrym nastroju, niedawno dowiedziałam się o czymś, co niekoniecznie mnie uszczęśliwiło- wręcz przeciwnie. Ale nie chcę być osobą użalającą się nad sobą siedząc w domu bezczynnie. Więc wyszłam na miasto, a w tamtej konkretnej chwili stałam w jego centrum. Było magicznie: promienie słońca oświetlały uliczki padając na nie pod łagodnym kątem, otulając je ciepłymi barwami. Każdy człowiek miał swoje myśli, w których był pogrążony, grała muzyka, a wiatr przytulał każdego nie dając zapominać o tym, że jeszcze niedawno towarzyszył mu śnieg. Byłam najedzona, wyspana, było mi ciepło, ale ciągle jedna myśl zatruwała moje szczęście. I wtedy zobaczyłam parę całującą się zapamiętale. Kobieta z bukietem czerwonych róż i mężczyzna w popielatym płaszczu. Scena jak z filmu, ale  wokół nich nie było kamer. Kobieta była na nim zawieszona, obejmując go nie dotykała stopami ziemi, a on przyciskął ją do siebie mocno. Pomyślałam tylko o jednym- dla nich nie istnieje to, co się dzieje wokół. Istnieje tylko tu i teraz. Wyglądali, jakby spotkali się po kilkuletniej rozłące. Cieszyłam się ich radością, która promieniowała z każdego miejsca wokół mnie, którą dało się wyczuć nawet w świeżym powietrzu przepuchającym się przez nos aż do płuc. 
I wtedy osoba będąca ze mną szturchnęła mnie informując, żebyśmy przeszły kawałek dalej, bo zbliża się do nas pijany człowiek - mężczyzna wyglądający na bezdomnego, którego lepiej będzie uniknąć i lepiej będzie odejść z miejsca, w którym stałyśmy.  
I wtedy doznałam olśnienia. I ja i osoba mi towarzysząca byłyśmy w tym samym miejscu. Ja widziałam szczęście, ludzi uśmiechających się, świat cieszący się ciepłym i pełnym kolorów popołudniem. Była odprężona, ta chwila w pełni mi wystarczała i potrafiłam ją docenić. A w tym samym momencie moja towarzyszka bała się, widziała potencjalne zagrożenie, brudnego, najprawdopodobniej nie pachnącego zbyt ładnie człowieka ubranego najprawdopodobniej w sprane, szarawych kolorów ubranie. 
Widzicie różnicę? 
Byłyśmy w tym samym miejscu, w tym samym czasie. 
Ale pozwalałyśmy sobie na odbiór innych rzeczy ze świata zewnętrznego. Pozwalałyśmy innym rzeczom, żeby kształtowały dalszy rozwój sytuacji. 

Sami wybieramy to, co chcemy zobaczyć, na co chcemy się otworzyć, co chcemy dostać od losu, od każdej chwili, którą nam oferuje. Mamy wybór. Sami wybieramy kim chcemy być(nie mówię o zawodzie, ale o naszym stylu życia, podejściu do każdej sytuacji, naszym charakterze) i przez to wybieramy jaką ścieżką idziemy. To, o czym myslimy, na co się otwieramy kształtuje nasz świat(wewnętrzny, a przez to zewnętrzny), ponieważ to, na czym skupiamy swoją uwagę, czego szukamy, co chcemy zobaczyć- własnie to dostajemy od losu. Mamy wybór: możemy zdecydować się widzieć dobre strony każdej sytuacji lub mieć wszystko i wciąz być nieszczęśliwi. To, na czym najbardziej nam zależy, o czym myślimy dniami i nocami, na czym koncentrujemy się cały czas- właśnie za tym podążamy. Świadomie lub nie- podejmujemy decyzję, a skupiając na tej rzeczy swoje myśli przychodzi nam coraz więcje możliwości zbliżenia nas do upragnionego celu. 

Byłam w tym magicznym miejscu, ale jedna rzecz nie pozwalała mi cieszyć się pięknym popołudniem. Mimo wszystko walczyłam z tym, czego nie mogłam zmienić w danej chwili, starając się szukać czegoś pozytywnego- i właśnie to dostałam. Myślę, że życie jest właśnie tak proste. Jeśli nastawisz się wewnętrznie na szczęście- zrobisz wszystko, żeby je osiągnąć. I nie mówię tu o materialnych jego wyznacznikach, bo to nie one tworzą człowieka szczęśliwym. Moża być bogatym, można mieć rodzinę/wymarzoną pracę/karierę/wybierz swoje i wciąż być nieszczęśliwym ze względu na jedną drobną rzecz. Żeby być szczęśliwym trzeba nauczyć się być szczęśliwym niezależnie od okoliczności, trzeba nosić szczęście zawsze w sobie i doceniać wszystko, każdy najdrobniejszy szczegół, każdą chwilę, jaką daje nam życie. Życie jest właśnie takie proste. Ale, żeby nie było tak łatwo- ciężko jest nauczyć się być szczęśliwym przez każdą chwilę naszego życia. Jesteśmy zdenerwowani, zabiegani, głodni, rozdrażnieni..  Ale wciąż mamy wybór. Możemy widzieć tylko te złe strony, lub świadomie podjąć decyzję o skupieniu się na dobrych stronach każdej sytuacji. To nasza decyzja czy uśmiechniemy się do drugiego człowieka i idąc bardzo daleko w moich przypuszczeniach zyskamy przyjaciela, czy też odwarkniemy komuś niegrzecznie na pytanie i zyskamy wroga.
Zdecydowanie wybieram bycie szczęśliwą. Ale, mimo ciągłej pracy nad sobą trwającej już od prawie roku, wciąz mam z tym kłopoty kiedy coś wybitnie idzie nie po mojej myśli i oddalam się od upragnionego celu zamiast do niego zbliżać.  Dlatego też to piszę, żeby pamiętać o tym, kiedy zabraknie mi motywacji.. i żeby Was zmotywować do tego, żebyśccie się nie poddawali :) Nigdy.

Wpis bardzo subiektywny i bardzo osobisty, bo oparty na moich własnych spostrzeżeniach, przemyśleniach i przeżyciach.  

niedziela, 9 marca 2014

Recenzja: ZSK Olej organiczny awokado

Witam serdecznie w ten piękny, słoneczny i ciepły, niedzielny poranek!
Dzisiaj postanowiłam podzielić się z moimi wspaniałymi czytelniczkami recenzją oleju, o którym zapewne już kiedyś słyszałyście- jest nim olej awokado.


Cena: Olej zamówiłam przy zbiorczych zakupach z internetowego sklepu zsk. Za 30 ml nie pamiętam ile dokładnie zapłaciłam, obecnie cena wynosi 13zł. Nie wiem czy się zmieniła.


Dostępność: Nie rozglądałam się, jesli mam być szczera, za tym produktem stacjonarnie, bo zwyczajnie nie mam czasu żeby jeździć po mieście i szukać organicznego oleju obecnie. W mniejszych miastach zdecydowanie go jednak nie znajdziecie. 


Konsystencja: Jak to olej- płynny, nie zmienia się w ciało stałe, przynajkniej przy takich temperaturach jakie panują u mnie w domu. Jest jednak takid ość szorstki w dotyku i ciężko go rozprowadzić na włosach.


Opakowanie: Typowe dla produktów z tego miejsca w sieci, zwykła, plastikowa buteleczka bez zbędnych ozdóbek. Jest szczelna i poręczna, chociaż resztki ciężko z niej wydobyć.

Zapach: Troszeczkę śmierdzący.. A raczej przerażająco śmierdzący :) Nie jestem w stanie powiedzieć co mi przypomina, ale jest to coś ohydnego. Po jego nałożeniu miałam problemy z koncentracją, był tak mocny.

Wydajność: Cena jest zależna od używania- można nim prze cież olejować twarz, włosy, ciało, stworzyć do zrobienie kremu.
Ja używałam go jedynie do włosów- olejowałam nim całość i zabezpieczałam końcówki. Wystarczył na miesiąc.

Skład: 100% olej organiczny awokado

Działanie:
Olejowanie całości włosów: niestety nie sprawdził się. Nakładałam na całe włosy rozsądną ilość oleju, tj. 6ml na ok. 1h przed ich myciem. Niestety, nie dość że śmierdział i ciężko się go rozprowadzało na włosach, to jeszcze odejmował im blask, usztywniał(dla tych z Was które mają miękkie włosy i chciałyby je usztywnić- polecam) oraz puszył. I robił jeszcze jedną niespotykaną rzecz, którą ciężko mi opisać- włsoy stawały sie po prostu niesforne. Biorąc w dłonie jeden kosmyk widać było odstające i wywijające się w jakieś dziwne zygzaki pojedyncze włosy. Mam nadzieję, że jasno to przedstawiłam :) W każdym razie były to takie jakby zmierzwione babyhair, ale na długości. Zdecydowanie efekt przeze mnie niepożądany.
Zabezpieczanie końców po umyciu: Tutaj ten olej sprawdził się już lepiej, 3-4 kropelki wtarte w ostatnie 5cm włosów były dla nich zbawienne, końcówki zyskiwały blask(ale tylko jednodniowy), ładniej się układały i nie były tak suche i szorstkie jak przed użyciem oleju, były lepiej nawilżone(tylko odczucie wizualne i dotykowe, ale zawsze coś). W każdym razie jako olej zabezpieczający końcówki działa fajnie, jest wydajny a zapach nie jest aż tak bardoz wyczuwalny, czym byłam zaskoczona, ale najwidoczniej użyte po umyciu odżywki do spłukiwania jakoś zniwelowały ten smrodek. 

A Wy używałyście tego oleju?

poniedziałek, 3 marca 2014

Podsumowanie pielęgnacji włosów - luty 2014

Witam serdecznie te z Was, które to czytają. Dzisiaj zrobiłam podsumowanie tego, co działo się z moimi włosami w lutym, a więc jeśli macie ochotę się z tym zapoznać- zapraszam do czytania.

Co do kosmetyków, jakich używałam.. cóż, było ich dużo i były różnorodne, jako że połowę miesiąca spędziłam w jednym domu, a drugą połowę w drugim. To jednak co było stałe to z pewnością olejowanie włosów przed każdym myciem(chyba tylko 2 razy tego nie zrobiłam) oraz nie używanie do każdego mycia szamponu z silnymi siarczanami(co niestety robiłam podczas miesięcy w których tutaj nie pisałam). Co drugie mycie wcierałam w skalp starą wersję Jantaru. 
Kosmetyki, jakich używałam, to w zasadzie same drogeryjne/supermarketowe zdobycze, w których brak półproduktów. 
Zrobiłam jedną płukankę mającą na celu teoretycznie domknąć łuski włosów i je nawilżyć oraz nabłyszczyć(1 litr wody, trochę mocznika, panthenolu i ocet jabłkowy). Polałam nią włosy po zmyciu Cassii, którą również w tym miesiącu nałożyłam na włosy, z czego jestem bardzo zadowolona, jak zawsze.

A jak sprawują się moje włosy? W zasadzie to jestem z nich zadowolona. Nie poświęcam im zbyt wiele czasu(bo go nie mam!) a i tak prezentują się ładnie. Błyszczą się, są gładkie, nawilżone i dobrze odżywione. Trochę przyklapnięte przy skalpie, ale.. nie można mieć wszystkiego, czyż nie? Przy takiej długości nawet mnie to nie dziwi.
Oprócz tego jakoś w międzyczasie, podczas mojej nieobecności, włosy przestały wypadać. To znaczy wciąż trochę ich wypada, ale nie jest to już problemem, bo każdego dnia jest to ilość do 15-20 włosów, z czym mogę żyć i mnie to nie przeszkadza. Uważam, że to jak najbardziej normalne i wskazane. 

Kolejny fakt wart odnotowania to to, że ze względu na brak czasu na dokładną analizę składu kosmetyków przeze mnie używanych po każdym myciu oraz brak czasu na tworzenie własnych domowych, wzbogacanych masek stosuję kompleksową pielęgnację. Na czym ona polega? Otóż: przed myciem olejuję włosy na 1h, potem myję je szamponem albo delikatnym(bez siarczanów anionowych), albo mocniejszym(z sls'em i jemu podobnymi), następnie nakładam na włosy jedną maskę-spłukuję, nakładam kolejną-spłukuję i jeszcze jedną- i spłukuję. Suszę włosy, czeszę grzebieniem i albo nakładam od połowy długości aż po końce serum z silikonami albo na same końce jakiś olej. I włosy układają się świetnie, są bardzo podatne na stylizację aczkolwiek nie odgniatają się przy byle ułożeniu w taki sposób, że odstają na wszystkie strony. Są gładkie i miękkie. 




1 marca 2013 - różnica w kolorze najprawdopodobniej spowodowana jest zmianą położenia aparatu, a co za tym idzie zmianą oświetlenia włosów- rudy rudemu nie równy :)
PS. Osiągnęłam już wymarzoną długość, tak więc niedługo pójdę podciąć końcówki- tak, żeby były równej długości, a nie w kształcie V czy U. Ale to za jakiś czas.
PS.2: Wysłałam MWH do Anwen. Jak zdecyduje się opublikować na pewno dam Wam o tym tutaj znać, bo włosomaniaczką jestem już od 2 lat- efekty należy pokazać światu w celach motywacji, bo.. cóż, mnie samą one motywują, więc mam nadzieję, że którąś z Was również odwiodą od chęci poddania się i rezygnacji z pielęgnacji włosów. 

Pozdrawiam! 

sobota, 1 marca 2014

Recenzja: LOVE 2 MIX ORGANIC - Maska dla włosów suchych. Organiczne (jagody) Acai i proteiny pereł

Witam Was serdecznie. Dawno nie pisałam żadnej recenzji(bo jednak trochę czasu z tym schodzi) ale dziś mam dla Was recenzję produktu wyjątkowego, bo niedostępnego w każdej drogerii. Zapraszam do zapoznania się z tekstem.


Cena: Kosmetyk kupiłam.. prawie rok temu w tym sklepie internetowym. Przesyłka doszła szybko, kosmetyki były ładnie zapakowane a ja załapałam się na jakiś rabat. Regularna cena tej maski to ok. 30zł plus koszty przesyłki, więc do najtańszych nie należy, tak więc radzę poszperać w sieci jeśli planujecie ją kupić w celu znalezienia jakiejś promocji.


Zapach: Niespotykany. Kosmetyczny, trochę kremowy, trochę chemiczny. Zdecydowanie jest specyficzny i sztuczny. Osobiście nie przypadł mi do gustu. Jest odrobinę wyczuwalny na włosach. 


Konsystencja: Ani gęsta, ani rzadka. Niestety jest mało "śliska", więc ciężko rozprowadzić ją na włosach, przynajmniej tak było z moimi, które po umyciu szamponem są raczej suche aniżeli nawilżone.

Dostępność: Jak już wspomniałam wcześniej w drogeriach jej nie dostaniecie, raczej w sklepach internetowych. Jeśli mieszkacie w większych miastach polecam wybranie się na targi kosmetyczne bądź zielarnie czy podobnego typu sklepy, tam możecie je dostać stacjonarnie.

Wydajność: Nie jest rewelacyjna, maski użyłam 5-6 razy i to dość oszczędnie nakładając ją na włosy. Odrobinka w opakowaniu wciąż jest, ale za taką cenę.. Cóż, jak dla mnie to nic dobrego.


Opakowanie:  Eleganckie, nie psuje się, ładne dla oka. Wygodny plastik, który jest dość sztywny i mocny, żeby opakowanie było wytrzymałe ale na tyle miękki i plastyczny, żeby beez problemu resztkę kosmetyku z niego wydobyć. Dzięki precyzyjnemu dozownikowi nie miałąm problemów z używaniem maski. Bardzo praktyczne.

Skład: 



Aqua with infusion of Organic Euterpe Oleracea Fruit Extract - woda z ekstraktem z jagód Acai, które mają natłuszczać i nadawać blask. 
Pearl Extract - Ekstrakt z pereł - ma wygładzać i nabłyszczać
Organic Angelica Archangelica Extract - Ekstrakt z arcydzięgla - działanie zmiękczjące
Cetearyl Alcohol - Alkohol cetearylowy - emolient, ma ułatwiać rozczesanie włosów
Behentrimonium Chloride - substancja myjąca, konserwant i antystatyk, nadaje włosom miękkość
Glycerin - Gliceryna - humektant, puszy moje włosy
Cetyl Ether - ?
Divinyldimethicone/Dimethicone Copolymer - Silikon? Zauważyłam go też w kosmetykach do zmywania makijażu, więc domniemywam, że jest łągodny dla skóry
Guar hydroxypropyltrimonium Chloride - Substancja działająca antystatycznie(przeciwdziała elektryzowaniu się włosów, pomaga w ich rozczesaniu)
Organic Prunus Amygdalus Dulcis Oil - Olej ze słodkich migdałów - emolient
Pearl Protein - Proteiny pereł - wygładzają i nabłyszczają. 
Theobroma Cacao Seed Extract - Ekstrakt z nasion kakaowca
Panax Ginseng Extract - Ekstrakt z żeń-szenia - odżywia, wzmacnia włosy, ale może wysuszać
Parfum - Zapach
Benzyl Alcohol - Alkohol benzylowy - konserwant
Benzoic Acid - Kwas benzoesowy - konserwant
Sorbic Acid - Kwas sorbinowy - konserwant
Citric Acid - Kwas cytrynowy - konserwant
Beetroot red - Czerwień buraczana - barwnik
Chlorophyllin-cooper complex - ?

Niestety, nie udało mi się rozszyfrować całego składu, za co przepraszam te z Was, które sa zainteresowane i jednocześnie zwracam się z prośbą do tych z Was, które znają te kosmetyki o podzielenie się swoją wiedza w komentarzach. Jeśli zaś chodzi o moją opinię co do składu- zapowiada się fajnie, nie jest przepakowany silikonami, jak to bywa w kosmetykach znajdujących się na półkach w drogeriach. Znajdziemy tam i olei, i proteiny pereł, i ekstrakt z jagód Acai, czyli wszystko to, co nam obiecuje producent, a także kilka bonusów np. w postaci ekstraktu z kakaowca :) Na koniec jednak producent serwuje nam pakiet konserwantów, ale wybaczam mu to. Ogółem nie jest źle, skład jest bogaty i przyjazny. A jak to się przekłąda na działanie kosmetyku zaraz powiem. 

Działanie:  Niestety nie jest rewelacyjne, zdecydowanie nie doczekałam się efektu "ŁAŁ". Oporna, szorstka w nakładaniu konsystencja utrudnia nakładanie i rozprowadzenie na włosach maski. A po jej spłukaniu i wysuszeniu włosów są one mało plastyczne, trudno się układają, są mało podatne na jakąkolwiek stylizacje. Są rozprostowane, sztywne, brak im nawilżenia, są suche i matowe. Jedyne, co ta maska z moimi włosami zrobiła to odrobinę je wygładziła. I tyle, nic poza tym.. Za tak wysoką cenę i perełki w składzie oczekiwałam czegoś zdecydowanie lepszego, a spotkało mnie jedynie rozczarowanie. 
Dla przypomnienia- moje włosy lubią proteiny. Jednak ta maska ich nie zadowoliła.
Jeśli nie szkoda Wam pieniędzy i czasu poświęconego na szukanie jej- wypróbujcie, może u Was się sprawdzi. U mnie jednak tak się nie stało, czego ogromnie żałuję.

A Wy używałyście tej maski?

poniedziałek, 24 lutego 2014

Woda - kilka słów

Miałam dziś napisać recenzję kosmetyku, ale.. zobaczycie ją przy okazji kolejnego posta. Przed chwilą natknęłam się na bardzo pasjonujący filmik na yt


który poruszył mnie do tego stopnia, że zadałam sobie pytanie A CO JA MOGĘ Z TYM ZROBIĆ? 
Więc zaczęłam buszować w sieci, poszukiwać. 

Dla tych z Was, którym nie chce się oglądac całego wideo bądź nie mają na to czasu bądź nie władają na tym poziomie językiem angielskim: dotyczy on tego, jaki wpływ woda ma na biznes, ale też na nasze życie- przyczynia się w końcu do wszystkiego. Myjemy się nią, pijemy ją, czyścimy różne rzeczy, znajduje się ona również w kosmetykach.. ale i bez niej nie byłoby owoców czy warzyw, a zwierzęta również jej przecież potrzebują, więc i mięsa by nie było. To tak słowem wstępu. 
To, co mnie przeraziło to jedno proste zdanie:
na świecie jest ok. milionów ludzi
6 milionów ma dostęp do telefonu komórkowego 
4,5 miliona ludzi posiada dostęp do sprawnie działającej toalety

Pomyślałam więc, że tak być nie może. Co prawda nie mam firmy zatrudniającej kilkuset  tysięcy ludzi, ale przecież  i tak mogę coś zrobić. A przy okazji można przy tym zaoszczędzić na rachunku za wodę(dla studenta idealne rozwiązanie ;)

Tutaj obrazek w łątwy sposób przedstawiający co możemy zrobić sami w domu:

Statystyki pokazują również, że woda drożeje- jest jej coraz mniej i wraz z upływem czasu będzie jej coraz mniej. Mamy 2014 rok. A już za 10 lat sytuacja może być naprawdę trudna. Ponadto- jeśli mogę zaoszczędzić pieniądze, mając w głowie obraz ludzi, którzy nie mają dostępu do wody nadającej się do picia... Dla mnie wybór jest prosty.



Blog o kosmetykach, tak, wiem. 
Ale nie mogłam pozostać obojętna. 
Pozostawiam Was z tym tematem do przemyślenia i pozdrawiam serdecznie.

czwartek, 20 lutego 2014

Haul z lutego czyli nowości w kosmetyczce

Witam serdecznie. W lutym jakoś tak się stało, że większość używanych przeze mnie kosmetyków uległa zdenkowaniu, ale że jestem rozbita na dwa mieszkania nie dzielę się z Wami ostatnio projektem denko. Ale za to nowościami- jak najbardziej. A poniżej możecie zobaczyć zdobycze ostatnich kilku dni(studenckie życie niestety nie pozwala na kaprysy- kupuję tylko to, czego potrzebuję i co już się u mnie srawdziło).


Andra - maska zakwaszająca - potrzebowałam maski zakwaszającej, ale niestety nie było mojej ulubionej. Kupiłam więc małe opakowanie tej, póki co nie mam o niej zdania.
Schauma - spray do włosów - wracam częściowo do silikonów. Ponadto ten spray pachnie przepięknie i nie ma takiego złego składu, kiedyś go uwielbiałam, zobaczymy teraz. 
HIPP Szampon - Była promocja na niego w Lidlu więc się skusiłam. 8zł za 200ml. Nie robi dramatu, nie zachwyca, ale myje.
Sudocrem - odkąd zaczęłam depilację woskiem niestety mam większe problemy z miejscami depilowanymi. A sudocrem przynosi ulgę. 
Vichy - skończyłam jeden, podobnie wyglądający i teraz (przez pomyłkę) zakupiłam taki. Jest w porządku, choć pachnie odrobinę męsko.


BeBeauty Płyn micelarny - Kolejne opakowanie. Tani, tani, tani. No i nie puchną od niego oczy. Mieli go chyba wycofać, ale w odwiedzanych przeze mnie biedronkach regularnie stoi na półkach ;)
Rombalsam - Przeczytałam na blogu jakiejś kobiety, że pomógł jej z wrastającymi włoskami. No cóż, zobaczymy.
Pilarix - Poleca go wiele kobiet na problem z wrastającymi włoskami. Jeśli on nie da rady zacznę działać Rombalsamem.
Joanna Naturia Peeling myjący - Była w biedronce promocja, a jako że peeling pomaga przy wrastających włoskach podobno, tak więc wylądował w koszyku.
Sensique zmywacz o zapachu mango - Bezkonkurencyjny, używam od kilku lat i nie zamienię go na żaden inny!



Rimmel Scandal Eyes - Skończył mi się identyczny, a jako że efekt jaki daje na rzesach jest powalający, kupiłam kolejny.
Effaclar Duo - Kiedyś zdziałał cuda, póki co jestem w fazie wysypu po nim, więc nie pałam wielką sympatią do tego kosmetyku.
Auriga Flavo-c - Zamówiłam to serum z sieci, ze sprawdzonej apteki. Bo w superPharm'ie kosztowało fortunę. Miałam uprzednio takie samo,a przynajmniej tak myślałam. Jednak producent najwyraźniej zmienił i opakowanie i skład. W środku serum wygląda i pachnie podobnie, ale zobaczę po dłuższym czasie czy to zmiana na lepsze.
Eveline Odżywka do rzęs - Kiedyś miałam identyczną, a teraz rzęsy znów mmi się zaczęły kruszyć. Wystarcza na pół roku, kosztuje ok. 11zł, ma świetną szczoteczkę a kiedy nałożymy kosmetyk przed mascarą daje niesamowity efekt.
Bielenda balsam do ust - Pachnie całkiem fajnie, ale smakuje okropnie(nie jem pomadek obsesyjnie, ale jednak czasem przez przypadek się usta obliże). Nowość. I o ile nie przepadam za błyszczykami, (a  kosmetyk Bielendy daje połysk) tak ten jest fajny. Nie wylatuje od razu pół tubki, nawilża usta!!! oraz daje im ładny kolor. Póki co świetnie się sprawdza.

Pozdrawiam Was serdecznie!

poniedziałek, 17 lutego 2014

Włosy po Cassii

Witajcie,
Nie bedę specjalnie się rozpisywać- wreszcie mam dostęp do swojego aparatu i moje włosy wyglądają normalnie. O tyle o ile, bo nie układają się, ale tego też oczekiwałam. Jednak liczyłam szczerze mówiąc na odrobinę większy blask. Jednak jestem zadowolona, bo nie są niewiadomo jak suche, a wręcz oprócz końcówek są całkiem całkiem nawilżone. 

A poniżej obiecane zdjęcie. 
17.02.2014 - po Cassii, nie układają się ;/

Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 15 lutego 2014

18 rzeczy, które robią silni psychicznie ludzie wg. magazynu Forbes


18 rzeczy, które robią silni psychicznie ludzie wg. magazynu Forbes:

1. Idą naprzód. Nie tracą czasu na użalanie się nad sobą.

2. Sprawują kontrolę(nad swoimi myślami). Nie pozwalają 
innym odebrać ich siły(wewnętrznej).

3. Lubią wyzwania. 

4. Są szczęśliwi. Nie narzekają. Nie tracą energii na rzeczy, których nie mogą kontrolować.

5. Są mili, grzeczni, sprawiedliwi i nie boją się mówić na głos tego, co myślą i czują. Nie martwią się o to, co powiedzą inni.

6. Są skłonni podjąć ryzyko. Oceniają możliwe straty i zyski przed podjęciem działania. (Takie za i przeciw ;)

7. Wkładają swoją energię i siłę w teraźniejszość. Nie rozpamiętują przeszłości.

8. Biorą odpowiedzialność za rzeczy, które zrobili w przeszłości. Nie popełniaja ponownie tych samych błędów.

9. Cieszą się z sukcesu innych ludzi.

10. Są skłonni ponieść porażkę. Nie poddają się. W każdej porażce widzą szansę na poprawę tego, co było źle wcześniej. 

11. Cieszą się z czasu, który mogą spędzić sami ze sobą. Nie boją się tego.

12. Są przygotowani do nieustannej pracy nad samym sobą. Nie mają poczucia, że świat jest im cokolwiek winien.

13. Są silni i wytrwali, bo wiedzą, że wyniki nie przychodzą natychmiast.

14. Oceniają swoje wewnętrzne przekonania i w razie potrzeby je modyfikują.

15. Rozsądnie zarządzają swoją psychiczną energią. Nie tracą czasu na bezproduktywne myśli.

16. Myślą użytecznie. Zamieniają negatywne myśli na pozytywne.

17. Lubią dyskomfort. Akceptują swoje uczucia ale nie sa przez nie kontrolowani. 

18. Myślą codziennie nad rozwojem. Poświęcają czas na rozważania o tym, co już osiągnęli i o tym, gdzie zmierzają i co jeszcze chcą osiągnąć. 


Troszkę inny typ posta dzisiaj, bo.. zmieniłam się jako osoba, a wraz ze mną i ten blog troszeczkę się zmieni. Nie codziennie czytam już o włosach i kosmetykach, za to każdego dnia czytam i wyszukuję wiele artykułów czy cytatów, które mają na celu zmotywowanie mnie do działania oraz mają pomóc mi w pozostaniu pozytywną przez cały dzień. Pracuję nad rozwojem osobistym. I pomyślałam, że przecież mogę się tym również i z Wami podzielić :) Osobiście uważam, że żadna dawka motywacji nie jest za duża! Tak więc bądźcie przygotowane na więcej takich wpisów. A dla tych z Was, które za drugi język angielskiego nie mają- dodałam tłumaczenie. Moje, więc jest baaardzo autorskie. Tym z Was, którym nie odpowiada, pozostawiam wersję angielską. 

PS. Siedzę z Cassią na włosach, w poniedziałek podzielę się efektami, bo będe miała dostęp do mojego aparatu. 

Pozdrawiam serdecznie i z uśmiechem na ustach, miłego wieczoru :)

wtorek, 11 lutego 2014

Włosowa aktualizacja

Witam serdecznie te z Was, które tutaj zajrzały i czytają te słowa. Nie było mnie to dość długo, zajrzałam spontanicznie.. i zaskoczył mnie fakt, że w zasadzie moja bezczynność na blogu nie zaowocowałą spadkiem obserwatorów. Cieszy mnie to niesamowicie i również przogromnie motywuje do tego, żeby wreszcie zabrać się za komentowanie Waszych blogów oraz częstsze pisanie(tak, ja swoje a studia i nauka swoje, ale co tam!). Dziś mam dla Was aktualne zdjęcie moich włosów.

10.02.2014

Ich kolor jest.. dziwny. Sama mnie zaskakuje. Nie wiem, czy ma on związek z tym, że zdjęcie było robione innym aparatem, czy też aktualną pielęgnacją. Jest taki ciemny, właściwie brązowy? Sama nie wiem, ale mnie on na rudy przynajmniej nie wygląda. Za to pocieszające jest, że włosy tak cudownie, wręcz sztucznie błyszczą się. Same z siebie, niezależnie od kosmetyków :)  A za to w świetle dziennym, kiedy wyjdzie słoneczko.. są czerwone. Kto trafi za rudym kolorem? Na pewno nie ja.

Dla porównania to zdjęcie z listopada:


Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego wieczoru.

PS. Co Wy myslicie o takiej samoistnej zmianie koloru? Myślicie, że to "wina" olei, którymi olejowałam włosy czy też powrotu do silikonów? Dajcie znać, bo czuję że coś na ten temat do powiedzenia macie :)

niedziela, 5 stycznia 2014

Recenzja: OLSSON Scandinavia - Szampon do wszystkich rodzajów włosów

Witam serdecznie te z Was, które wciąż jeszcze mają ochotę mnie czytać. Dziś mam dla Was recenzję skandynawskiego szamponu, z którą musze przyznać, troszeczkę zwlekałam... Zaraz się dowiecie dlaczego :)


Cena: Zdecydowanie wysoka, bo i stacjonarnie o ile mi wiadomo nie można zakupić tego kosmetyku(mam nadzieję, że jednak kiedyś będzie to możliwe!), ja jednak nie zapłaciłam za szampon, ponieważ nawiązałam kontakt z przedstawicielką(chyba nie przedstawicielem, ale nie pamiętam dokładnie) tej firmy. Mimo wszystko kwota ok. 50zł wydaje się być wysoka jak na szampon do mycia włosów dla przeciętnej kobiety.


Pojemność: 325ml. Więc nie standardowe polskie 200 czy 250ml, troszeczkę więcej.. ale jednak szampon Ziai możemy dostać za 10zł, a jego pojemność to 500ml.


Konsystencja: Szampon jest przeźroczystą, czasami przybierającą odcienie szarości bądź żółci cieczą. Spienienie jej nie wymaga żadnego trudu(niestety z niektórymi myjadłami mam ten problem), bardzo łatwo rozprowadza się go na włosach. Jest jednak bardzo rzadki i trzeba pilnować, żeby z tubki wygodnie postawionej na zakrętce nie wylewało się zbyt wiele kosmetyku(kiedy szmaponu jest niewiele jest to oczywista zaleta, ale kiedy opakowanie jest pełne musiałam uważać).

Zapach: Na początku wydawał mi się sztuczny i przesadnie chemiczny. Ale z czasem, jak do wszystkiego - można się przyzwyczaić. Nie jest wyczuwalny i nie zostaje na włosach, więc dramatu nie ma. Obecnie uważam go za zapach neutralny, kosmetyczny, typowy dla kosmetyków dla alergików. 


Wydajność: Ekstremalnie wysoka! Jestem w szoku, ponieważ obiecałam sobie przyglądać się temu szamponowi od każdej strony(pierwszy raz miałam tak drogi kosmetyk do włosów, który nie był olejemw rękach) i napisać rzetelną recenzję, żeby być naprawde pewną jego działania. No i testowałam, testowałam, a on był i był... Pojechałam w końcu na studia z odlewką 200ml, a ona mimo mycia co dwa dni była i była. Aż nie mogłam w to uwierzyć, bo zwyczajnie 200ml szamponu starcza na maksymalnie miesiąc używania.  Ten szmapon starczył na 5 miesięcy regularnego używania. Nie wiem jak, ale się cieszę!

Opakowanie: Eleganckie, utrzymane w ładnej biało-niebieskiej kolorystyce z czytelną czcionką. Dla osób tylko polskojęzycznych niestety znajdzie się jedynie mała naklejeczka, jak to bywa w przypadku zagranicznych kosmetyków, ale dla anglojęzycznych będzie większa uciecha. Buteleczka jest zrobiona z odpornego, ale miękkiego, ułatwiającego wydobycie kosmetyku ze środka plastiku. Na dodatek jest to nie taki typowy śliski plastik, ale taki.. matowy w dotyku(nie mam pojęcie jak to nazwać, przepraszam), zapobiegający wyślizgnięciu się opakowaniu pod prysznicem. Dobry dla takiej niezdary jak ja.



Skład:
Aqua - Woda
Sodium Laureth Sulfate - Surfaktant anionowy, czyli jeden z najsilniejszych, substancja myjąca
Glycerin - Gliceryna - humektant, moje włosy puszy
Sodium Cocoamphoacetate - Detergent, surgaktant amfoteryczny(ta sama grupa co betaina kokamidopropylowa)
Sodium Chloride - Sól - substancja wysuszająca, zagęszczająca..
Disodium Laureth Sulfosuccinate - Kolejny surfaktant, pochodzi z grupy surfaktantów anionowych
Hydroxypropyl Guar - Substancja antystatyczna
Hydroxypropyltrimonium Chloride - Substancja antystatyczna, filmotwórcza
Zinc Coceth Sulfate - Substancja powierzchniowo czynna.. mająca właściwości przeciwłupieżowe, podobno :)
Panthenol - Pantenol, humektant, ale jego dopuszczalne stężenie jest niewielkie
Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder - Puder z liści aloesu, substancja nawilżająca
Citric Acid - Kwas cytrynowy - konserwant
Phenoxyethanol - 
Sodium Benzoate - Benzoesan Sodu - konserwant

Jak widnieje duży napis z przodu opakowania szampon nie zawiera parabenów, substancji zapachowych ani koloryzujących.. i to wszystko się zgadza, dodatkowy plus dla producenta za nieokłamywanie klienta! Kolejny za Puder z liści aloesu i panthenol, których to w składzie znajdziemy co prawda mało, ale chociaż są. Dalej niestety nie jest już tak kolorowo, ponieważ drugą substancją po wodzie jest SLeS- jeden z najsilniejszych siarczanów, a jest tutaj ich kilka, jak widać z rozpiski powyżej. I po zobaczeniu tego składu byłam pewna, że nie chcę tego kosmetyku. Ale najpewniej w ramach pomyłki- właśnie jego dostałam. I jak najbardziej NIE ŻAŁUJĘ! 

Działanie: Sama nie wiem, co powiedzieć, bo mam na temat tego kosmetyku dość nieprecyzyjne zdanie. Na początku bałam się jego działania na skalp ze względu na zawartość silnych siarczanów. Ale jak się okazało po niedługim czasie nie miałam czego się obawiać. Jak zapewne wiecie mój skalp jest kapryśny i problematyczny. Nie choruje obecnie, ale kiedyś miałam łupież, a skóra głowy czasem swędzi. Bałam się, że częste mycie skalpu silnymi substancjami znów go podrażni, ale o dziwo tak się nie stało. Wręcz przeciwnie- skóra głowy nie swędziała, nie pojawił się łupież, była bielutka i czyściutka. Zdecydowanie więc tutaj się kosmetyk sprawdził. 
Co do działania na włosy- po angielsku możemy przeczytać, że jest to szampon dla włosów suchych badź normalnych. O ile przyjemnie myje się nim włosy(nigdy żaden kosmetyk do mycia tak mi się nie pienił), bo zaraz po nałożeniu szamponu, umyciu włosów i spłukaniu kosmetyku są nieziemsko śliskie- tak bardzo, że przy kilku pierwszych myciach myślałam, że nie zmyłam oleju, o tyle po umyciu efekt jest taki, jak po innym, tańszym szamponie z sls'em. Chociaż... zapewne nie po wszysktich, ponieważ włosy były lekkie, niczym nie oblepione, dobrze umyte. A te zdrowsze, bliżej skóry głowy dodatkowo bardziej miękkie. Szampon bezproblemowo zmyje olej, krem, maskę czy cokolwiek, czego byśmy wczesniej na włosy nie nałożyły. W dodatku nie podrażni on skóry głowy, nie wysuszy jej ani nie wzmoży swędzenia- jest więc to świetny kosmetyk dla osób z wymagającą skórą głowy. 
Pozostaje mi tylko jedno pytanie, na które do tej pory nie znalazłam odpowiedzi i myślę, że to magia: dlaczego SLS mnie w tym szamponie nie podrażnia?!  Chyba rzeczywiście niektóre droższe kosmetyki są warte swojej ceny.
Biorąc pod uwagę wszystkie dane muszę przyznać, że szampon mimo wysokiej ceny i braku czekoladowego zapachu po powąchaniu którego każdy facet miałby ochotę nas zjeść jest wart uwagi :) Wysoka wydajność, brak podrażnienia skalpu czy plątania włosów z pewnością przemawiają na jego korzyść a dla tych z Was, które szukają odmiany od polskiego, zachodniego czy wschodniego rynku ksometycznego może to być ciekawy zakup.

A Wy używałyście tego szamponu? Co o nim sądzicie?

P.S. Oto strona producenta, gdzie możecie więcej o kosmetyku poczytać: klik