Witam Was serdecznie :) I ostrzegam- ten wpis będzie długi!
Do napisania tego postu skłoniło mnie kilka włosowych eksperymentów, które ostatnio wykonałam, a które niestety okazały się nietrafione, ale również to, że dość rzadko do tej pory(o ile w ogóle) spotykałam w internecie informacje na temat tego, że ten czy tamten składnik/półprodukt może przesuszać włosy. Postanowiłam to zmienić. A informacje tutaj zawarte mogą się przydać tym z Was, które również posiadają wysoko porowate włosy, króre mimo intensywnej pielęgnacji wciąż nie wyglądają dobrze, a czasem nawet gorzej.
Przypominam jednak, że to, co poniżej napiszę będzie moją bardzo subiektywną opinią. Włosy każdej z nas mogą inaczej reagować na dany produkt!
A więc: CO PRZESUSZA I PUSZY MOJE WŁOSY? Czyli czemu moje włosy wyglądają jak siano mimo intensywnej pielęgnacji.
1. Zioła. Dla moich włosów to najgorsze zło, jakie istnieje. Oczywiście nie wszystkie zioła mają działanie wysuszające, ale ja jeszcze na te nawilżające się nie natknęłam(słyszałam, ale nie używałam- może tak to powiem). Więc większość płukanek rumiankowych, nagietkowych czy jakichśtam innych źle się sprawdza, a raczej nie sprawdza się wcale na moich włosach. Można jednak jakoś się zabezpieczyć przed ich destrukcyjnym wpływem i porządnie(ale porzadnie mówię, nie tak o), czyli przed myciem i po zabezpieczyć włosy a to olejem, a to nawilżającą maską, dopiero potem radze porwać się na ten śmiał wyczyn użycia ziołowej płukanki.
2. Witaminy. Może niektóre z Was wiedzą, a może i nie: witaminy działają wysuszająco. Przynajmniej na moje włosy. Nie spotkałam jeszcze maski/odżywki/innego kosmetyku do włosów, który miałby w składzie witaminy i nie wysuszył moich włosów. Czasem właśnie ze względu na bogactwo ekstraktów z różnych ziół i obecność witamin w kosmetyku decydujemy sie na jego kupno, bo przecież MA TAKI BOGATY SKŁAD. Po czym nakładamy go na kosmyki i jest siano zamiast włosów. I pytamy: ale jak to? dlaczego? Przecież taki dobry, naturalny skład! I dochodzimy do wniosku, że włosomaniactwo to jakaś bzdura, bo szkodzi zamiast pomagać. I ja byłam w tym miejscu niedawno, ale odkryłam co się dzieje- to właśnie niszczycielksi wpływ witamin. To znaczy nie mówię, że szkodzą, broń boże. Przecież witaminy są naszym włosom potrzebne, muszą być im dostarczone.. ale wysoko porowatym włosom lepiej dostarczać je od środka, a jeśli już zdecydujemy się na nakładanie ich na włosy, to proponuję zrobić to razem z humektantami i emolientami. Mniejsze sianko bedzie na nas czekało po spłukaniu miksturki.
3. Silikony i inne oblepiacze. One z kolei puszą moje włosy. Tak, wiem, teoretycznie powinny pięknie je oblepiać, powodować wygładzenie i dawać olśniewający końcowy efekt wizualny. Ale tak nie jest, bo moje włosy mają swoje zdanie na ten temat i nie ma co nawet z nimi dyskutować. Póki co odkryłam, że:
Parafina w czystej postaci puszy moje włosy, jednak w niektórych kosmetykach, np. w olejku Amla Jasmine oraz w odżywce b/s Ziaja do włosów farbowanych.
Gliceryna zarówno w czystej postaci, jak też jako dodatek do innych kosmetyków, czy to maseczek, czy odżywek - i tak puszy moje włosy. Chociaż teoretycznie jest humektantem, to włosów mi nigdy nie nawilżyła ani nie wygładziła, za to namęczyłam się zawsze z jej zmyciem.
Amodimethicone to często spotykany silikon w wielu kosmetykach. Ja jednak wiem na pewno, że kiedy użyję go w jakiejkolwiek mieszance składników i tak doczekam się miotełki na włosach.
Dimethicone to również silikon, który często, ale jednak nie zawsze powoduje puszenie się włosów. Efekt, jaki będę miała na włosach zależy od mieszanki, w której został użyty.
Quaternium-91 - niezależnie od mieszanki ten oblepiacz powoduje puch na moich włosach.
Zapewne są tez inne substancje, które powodują puch na moich włosach, jednak jeszcze nie znam ich na tyle dobrze, abym mogła ze stuprocentową pewnością o nich mówić. Jeśli będę czegoś pewna- zaktualizuję ten post.
4. Oleje. I tutaj są dwie kwestie warte poruszenia: raz, że oleje same w sobie nie nawilżają włosa- są emolientami. One tylko pilnują, żeby woda z naszych włosów nie uciekła. Pamiętam, ze na początku włosomaniactwa o tym nie wiedziałam, więc tak dla wyjaśnienia :) Niektóre z nas często olejują więc włosy i spotykają się ze spektakularnymi efektami. Poprawiony skręt, większa elastyczność, cudowny blask- tak, to wszystko prawda. ALE należy też pamiętać, że olej nie zastąpi nam humektantów, czyli substancji nawilżających, więc samo olejowanie nie nawilży nam włosów. Więc tym samym częste olejowanie i zapominanie o odpowiednim nawilżeniu włosów może spowodować ich przesuszenie. A druga kwestia warta poruszenia to dobór oleju do porowatości. Pewnie jak większość z Was na początku włosomaniactwa zakupiłam olej kokosowy. Nierafinowany, bo jakże by inaczej. No i jako dumna posiadaczka wysoko porowatych włosów(nie taka znowu dumna..) doczekałam się siana na głowie po jego użyciu. Całe szczęście nie katowałam nim dłużej kosmyków, tylko zaczęłam poczukiwać innych olei, tych przeznaczonych do włosów wysoko porowatych(najlepiej też, żeby były wnikające). I puszenie stało się coraz mniej dokuczliwe, chociaż ideału jeszcze nie znalazłam.
Zapomniałam wspomnieć- oczywiście olejek rycynowy WYSUSZA włosy. Kiedyś olejowałam nim skalp, a także długość włosów. Nie idźćcie w moje ślady, bo to może doprowadzić do naprawdę niezłego wysuszenia Waszych kosmyków!
Zapomniałam wspomnieć- oczywiście olejek rycynowy WYSUSZA włosy. Kiedyś olejowałam nim skalp, a także długość włosów. Nie idźćcie w moje ślady, bo to może doprowadzić do naprawdę niezłego wysuszenia Waszych kosmyków!
5. Niektóre proteiny, a także ich nadmiar. Moje włosy należą do tych, co proteiny lubią. Ale wszystko ma swoje granice i raz na tydzień muszę je porządnie nawilżyć, a i za użycie emolientowej maski się nie obrażą. Bo proteinki budują nasze włosy i moje po ich użyciu są bardziej gładkie, jakby pełniejsze i bez niedoskonałości :) ALE w nadmiarze powodują przesuszenie i napuszenie, więc trzeba zachować r ó w n o w a g ę.
Kolagen i elastyna działa spustoszenie na moich włosach. Użyłam tego półproduktu dwa razy do tej pory na włosy i.. więcej z pewnością teog błędu nie popełnię. To był istny horror, moje włosy były WSZĘDZIE. Nigdy więcej, nigdy.
Proteiny żółtka w każdym do tej pory używanym kosmetyku powodowały na moich włosach puch totalny. Zrziłam sie do nich. Bardzo.
Żelatyna w złym połączeniu niestety również działa destrukcyjnie na moich włosach. Co prawda w dobrym połączeniu(humektantowo-emolientowym) działa całkiem dobrze, ale też np. nigdy spektakularnych efektów u mnie nie spowodowała.
6. Źle użyte substancje nawilżające. Pamiętajmy, że jesli nałożymy na włosy tylko substancje nawilżające, to doczekamy się suchości, szorstkości, sztywności... i napuszenia. Bo niezabezpieczone emolientami substancje nawilżające(humektanty)wiążą się z wodą i jeśli jest jej więcej w naszym otoczeniu, a nie we włosie, to one wraz z wodą z naszego kosmyka umykają. Ja niestety boleśnie się o tym przekonałam, np. kiedy mówiłam wam o mojej mgiełce nawilżającej. Nie róbcie tego same w domu :) I przy humektantach pamiętajcie o emolientach. To tacy bardzo kochający się bracia.
7. Szkodliwe substancje w kosmetykach. Wiele z nas boi się alkoholi w składach. Trochę słusznie, trochę niesłusznie. Miałam co prawda zostawić ich temat na osobny post, ale.. postanowiłam podłączyć go tutaj. Zacznę więc od tych, których nie musimy się bać. Są to:
a) alkohole tłuszczowe:
Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Decyl Alcohol, Mirystyl Alcohol, Palm Alcohol,
b) alkohole polihydroksylowe:
Propylene Glycol, Glycerin, Sorbitol, Xylitol, Fructose
a) alkohole tłuszczowe:
Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Decyl Alcohol, Mirystyl Alcohol, Palm Alcohol,
b) alkohole polihydroksylowe:
Propylene Glycol, Glycerin, Sorbitol, Xylitol, Fructose
One nie zrobią nam krzywdy, nie mają działania wysuszającego, wręcz przeciwnie- najczęściej nawilżają i wygładzają, czasem pełnią też funkcje emulgatorów bądź wpływają na konsystencję substancji
. Tych czterech panów jednak powinnyśmy się bać:
Alcohol Denat - wysusza i podrażnia, ale również wspomaga przenikania innych substancji, więc często można go spotkać np. we wcierkach
. Tych czterech panów jednak powinnyśmy się bać:
Alcohol Denat - wysusza i podrażnia, ale również wspomaga przenikania innych substancji, więc często można go spotkać np. we wcierkach
Alcohol - używany jako konserwant, często spotykany w kosmetykach do włosów firmy Alterra a także tych niemieckich firmy Balea. Działa wysuszająco i destrukcyjnie. U mnie powoduje oprócz wysuszenia również puch. Zdecydowanie nie jestem jego zwolenniczką w składach!
SD(Specially Denatured) Alcohol 40B - mieszanka etanolu z innymi substancjami chemicznymi, wysusza i podrażnia!
SD(Specially Denatured) Alcohol 40B - mieszanka etanolu z innymi substancjami chemicznymi, wysusza i podrażnia!
Isopropyl Alcohol - Niedawno wspominałam o tym, że odżywki b/s Joanna Naturia mają go w składzie. A przecież są tak osławione wśród włosomaniaczek. Niewiele z nich mówi o jego szkodliwym wpływie. Ja, po roku intensywnej pielęgnacji włosów nie doczekałam się spektakularnych efektów i to właśnie te kosmetyki o to obwiniam, bo całą tą serię używałam regularnie podczas tych 12 miesięcy. Dopiero niedawno natknęłam się na ten wpis BlondHairCare i zaczęłam więcej czytać na ten temat. I mnie olśniło. Nigdy więcej nie wrócę do tych odżywek- każda z nich zawiera ten alkohol. To właśnie on wysusza i napusza włosy!
AKTUALIZACJA: Balsamy Forte Sweden Mrs. Potters również zawierają Isopropyl Alcohol! A ja właśnie myślałam, że znalazłam alternatywę dla Joasiek b/s...
Dziękuję za czujność kosodrzewinie79 ;*
KOLEJNA AKTUALIZACJA: chyba napiszę osobny wpis, w którym zrobię spis "zakazanych" dla mnie kosmetyków zawierających wysuszające alkohole, bo dziś właśnie oglądając skład odżywek garniera znów natknęłam się na Isopropyl Alcohol. Jak takowy się pojawi, to podlinkuję go tutaj.
8. Zasadowe i kwaśne pH. Skąd my to znamy? Z lakcji chemii!Ale ja nigdy z chemii nie byłam dobra, a na lekcjach wolałam czytać wiersze i opowiadania, byleby nie skupiać sie na tych dziwnych symbolach chińszczyźnianych. Więc musiałam teraz sięgnąć do encyklopedii. I czegóż się dowiedziałam? Otóż: roztwory wodne(ciecze, będzie po ludzku ;) o pH mniejszym od 7 mają odczyn kwaśny. Większe od 7- zasadowy. Równe 7- są obojętne. Co to oznacza dla naszych włosów? Substancje o odczynie zasadowym otwierają łuski włosów, zwiększając tym samym możliwość przenikania innych substancji wgłąb włosa. Występuje to podczas trwałej ondulacji czy innych inwazyjnych dla włosa zabiegach fryzjerskich. Ale też i szampony z silnymi detergentami(SLS i inne surfaktanty anionowe), a także płukanki z niektórymi półproduktami nawilżającymi(mocznik np.) mają odczyn zasadowy. Dla włosów nisko porowatych to pewne ułatwienie, bo umyją sobie głowę takim SLS'em , potem nałożą to, co ma wniknąć wgłąb włosa, potem zakwaszą kosmyki i gotowe. A niestety dla właścicielek włosów wysoko porowatych(w tym i mnie), działanie tych substancji jest niszczące i może powodować puch, bo przeciez łuski jeszcze bardziej są nastroszone, zamiast przylegać do siebie równiutko(na tym również ta wysoka porowatość polega), Ale ale, mogłyście pomyśleć, że jestem więc za używaniem tylko substancji o kwaśnym pH. Również ich nie popieram całkowicie. Bo, o ile płukanki lekko zakwaszające włosa(np. octowa) i domykające tym samym łuski są dla moich kosmyków fajne, tak szampony sieją zniszczenie(np. Facelle, ale jak przypuszczam inny płyny do higieny intymnej, bo powinny posiadać również niższe pH). Ale czytałam także, że i płukanki o niskim pH mogą być złe dla właścicielek włosów wysoko porowatych, widać więc, że każdy jest inny i należy rozpatrywać te kwestie indywidualnie.
Może poruszę tutaj również kwestię pH lekko kwaśnego. Mówi sie bowiem, że pH 5,5 jest idealne dla naszej skóry, bo sama takie posiada. Twierdzi tak Biosilk(Farouk) i oferuje nam szampony i odżywki z takim właśnie pH. Moja opinia na ten temat? Używałam kiedyś szamponu i odżywki regenerującej. W czasie, kiedy moje włosy były w okropnym stanie. I muszę przyznać, że coś w tym jest, bo z działania byłam bardzo zadowolona i moje suche jak wiór wtedy włosy po użyciu tych kosmetyków wyglądały przyzwoicie i zapach był całkiem przyjazny. Tak miło wspominam te produkty, że rozważam nawet powtórny ich zakup. I tak, wiem jak złe mają opinie na wizażu. Ale moje włosy mają swoje zdanie :)
Ah, no i najważniejsze. Jak sprawdzić pH? Najlepsze i najtańsze są papierki lakmusowe. Dostępne są w internetowych sklepach z półproduktami. Warto więc zakupić je podczas robienia w którymś zamówienia. Ich koszt jest niewielki, a są naprawdę bardzo przydatne. Jednak dla mnie, osoby słabo rozróżniającej jak na kobietę kolory, odróżnienie na skali do nich dołączonej jakie to pH jest dość trudne. Ale wszystko jest możliwe i dla chcącego nic trudnego.
Czyli, gwoli ścisłości: właścicielki włosów wysoko porowatych mogą sobie pozwolić na mycie ich szamponami o zasadowym pH, bo ułatwiają one wnikanie substancji wgłąb włosa, natomiast zarówno właścicielki włosów wysoko, średnio jak i nisko porowatych powinny pamiętać o zakwaszeniu włosów po umyciu płukanką o pH ok. 5,5(wiadomo, że trudno wyważyć akurat takie idealnie). Wszystko to jest kwestią indywidualną i nie każdemu muszą takie płukanki służyć, oczywiście. Jednak teoretycznie powinny przynosić korzyść.
Kilka słów sprostowania: nie wspominałam o innych, również wysuszających zabiegach jak np. farbowanie henną khadi czy prostowaniem włosów, rozjaśnianie, bo.. nie używam ani prostownicy ani lokówki, a henna khadi nie sieje u mnie zniszczenia. Jak mówiłam- to był wpis subiektywny o tym, co źle działa na moje włosy, a nie o tym, co źle działa na włosy w ogóle.
AKTUALIZACJA: Balsamy Forte Sweden Mrs. Potters również zawierają Isopropyl Alcohol! A ja właśnie myślałam, że znalazłam alternatywę dla Joasiek b/s...
Dziękuję za czujność kosodrzewinie79 ;*
KOLEJNA AKTUALIZACJA: chyba napiszę osobny wpis, w którym zrobię spis "zakazanych" dla mnie kosmetyków zawierających wysuszające alkohole, bo dziś właśnie oglądając skład odżywek garniera znów natknęłam się na Isopropyl Alcohol. Jak takowy się pojawi, to podlinkuję go tutaj.
8. Zasadowe i kwaśne pH. Skąd my to znamy? Z lakcji chemii!Ale ja nigdy z chemii nie byłam dobra, a na lekcjach wolałam czytać wiersze i opowiadania, byleby nie skupiać sie na tych dziwnych symbolach chińszczyźnianych. Więc musiałam teraz sięgnąć do encyklopedii. I czegóż się dowiedziałam? Otóż: roztwory wodne(ciecze, będzie po ludzku ;) o pH mniejszym od 7 mają odczyn kwaśny. Większe od 7- zasadowy. Równe 7- są obojętne. Co to oznacza dla naszych włosów? Substancje o odczynie zasadowym otwierają łuski włosów, zwiększając tym samym możliwość przenikania innych substancji wgłąb włosa. Występuje to podczas trwałej ondulacji czy innych inwazyjnych dla włosa zabiegach fryzjerskich. Ale też i szampony z silnymi detergentami(SLS i inne surfaktanty anionowe), a także płukanki z niektórymi półproduktami nawilżającymi(mocznik np.) mają odczyn zasadowy. Dla włosów nisko porowatych to pewne ułatwienie, bo umyją sobie głowę takim SLS'em , potem nałożą to, co ma wniknąć wgłąb włosa, potem zakwaszą kosmyki i gotowe. A niestety dla właścicielek włosów wysoko porowatych(w tym i mnie), działanie tych substancji jest niszczące i może powodować puch, bo przeciez łuski jeszcze bardziej są nastroszone, zamiast przylegać do siebie równiutko(na tym również ta wysoka porowatość polega), Ale ale, mogłyście pomyśleć, że jestem więc za używaniem tylko substancji o kwaśnym pH. Również ich nie popieram całkowicie. Bo, o ile płukanki lekko zakwaszające włosa(np. octowa) i domykające tym samym łuski są dla moich kosmyków fajne, tak szampony sieją zniszczenie(np. Facelle, ale jak przypuszczam inny płyny do higieny intymnej, bo powinny posiadać również niższe pH). Ale czytałam także, że i płukanki o niskim pH mogą być złe dla właścicielek włosów wysoko porowatych, widać więc, że każdy jest inny i należy rozpatrywać te kwestie indywidualnie.
Może poruszę tutaj również kwestię pH lekko kwaśnego. Mówi sie bowiem, że pH 5,5 jest idealne dla naszej skóry, bo sama takie posiada. Twierdzi tak Biosilk(Farouk) i oferuje nam szampony i odżywki z takim właśnie pH. Moja opinia na ten temat? Używałam kiedyś szamponu i odżywki regenerującej. W czasie, kiedy moje włosy były w okropnym stanie. I muszę przyznać, że coś w tym jest, bo z działania byłam bardzo zadowolona i moje suche jak wiór wtedy włosy po użyciu tych kosmetyków wyglądały przyzwoicie i zapach był całkiem przyjazny. Tak miło wspominam te produkty, że rozważam nawet powtórny ich zakup. I tak, wiem jak złe mają opinie na wizażu. Ale moje włosy mają swoje zdanie :)
Ah, no i najważniejsze. Jak sprawdzić pH? Najlepsze i najtańsze są papierki lakmusowe. Dostępne są w internetowych sklepach z półproduktami. Warto więc zakupić je podczas robienia w którymś zamówienia. Ich koszt jest niewielki, a są naprawdę bardzo przydatne. Jednak dla mnie, osoby słabo rozróżniającej jak na kobietę kolory, odróżnienie na skali do nich dołączonej jakie to pH jest dość trudne. Ale wszystko jest możliwe i dla chcącego nic trudnego.
Czyli, gwoli ścisłości: właścicielki włosów wysoko porowatych mogą sobie pozwolić na mycie ich szamponami o zasadowym pH, bo ułatwiają one wnikanie substancji wgłąb włosa, natomiast zarówno właścicielki włosów wysoko, średnio jak i nisko porowatych powinny pamiętać o zakwaszeniu włosów po umyciu płukanką o pH ok. 5,5(wiadomo, że trudno wyważyć akurat takie idealnie). Wszystko to jest kwestią indywidualną i nie każdemu muszą takie płukanki służyć, oczywiście. Jednak teoretycznie powinny przynosić korzyść.
Kilka słów sprostowania: nie wspominałam o innych, również wysuszających zabiegach jak np. farbowanie henną khadi czy prostowaniem włosów, rozjaśnianie, bo.. nie używam ani prostownicy ani lokówki, a henna khadi nie sieje u mnie zniszczenia. Jak mówiłam- to był wpis subiektywny o tym, co źle działa na moje włosy, a nie o tym, co źle działa na włosy w ogóle.
To tak z grubsza i bardzo subiektywnie, bo to, co wysusza moje włosy może dobrze działać u innych, bo każda z nas jest przecież inna :) Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam ten temat i komuś pomogłam. A przede wszystkim zapisałam wreszcie gdzieś te składniki, które mnie szkodzą i w ten sposób już nigdy nie bedę mogła o nich zapomnieć- fajnie mieć taką listę bazową, którą można wzbogacać i ciągle coś wykreślać, jest to naprawde bardzo przydatne przy pielęgnacji, walce o zdrowe i piękne włosy, a przede wszystkim na zakupach.
A co Wam przesusza i puszy włoski?
bardzo ciekawy i pouczający post, ja dopiero zamierzam zacząć swoją przygodę z olejowaniem włosów. moje są wysokoporowate.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam cały pościk i Mogę śmiało powiedzieć, że mamy podobny problem z włosami i ich pielęgnacją :P Moje również są wysoko porowate, pielęgnacja ich jest trudna i czasami mam ochotę się poddać :P Olejek kokosowy tak samo jak u Ciebie, wysuszył mi włosy :( Po laminowaniu podobnie jak po olejku, nie było żadnej rewelacji. Cały czas suche i sztywne kudełki :< Wczoraj byłam u fryzjerki na podcięciu końcówek.. i babeczka z jednej strony poprawiła mi humor, a z drugiej dodała kolejnego zmartwienia. Powiedziała że końce włosów nie wymagają podcięcia, nie były rozdwojone. Jednak po obejrzeniu moich włosów, zauważyła, że włosy zewnętrzne - nie wiem jak to napisać,żebyś zrozumiała o co mi chodzi - te na wierzchu, są w zdecydowanie gorszej kondycji od tych od spodu. Dlatego zdecydowałyśmy się delikatnie skrócić.. Jednak chciałam się Ciebie o coś zapytać, czy wiesz czym moglło to być spowodowane ? I czy powinnam stosować dwie różne odżywki i kosmetyki na wewnętrzną i zewnętrzną część włosów ? Główkując w domu, wymyśliłam, że te włosy mogą jeszcze odczuwać dawne błedy pielegnacyjne, ale juz prawie dwa lata nie prostuje, nie kręce, nie niszcze wlosow, a rzeczywiście te na wierzchu wyglądają okropnie..
OdpowiedzUsuńPs. Na moich włosach sprawdza się Siemie lnianie i kremowanie włosów Isaną Kakaową :)
Kremowanie Isaną u mnie też się sprawdza, ale siemię lniane nie.
UsuńA co do tej zewnętrznej warstwy włosów- wiem o co Ci chodzi i sama to zauważyłam u siebie! Jeszcze nie wnikałam w ten problem, ale hmm..
Raz: czynniki atmosferyczne możnaby obwinić, bo bardziej ta warstwa jest podatna na działalność promieni UV, wiatru czy deszczu. Dwa: uszkodzenia mechaniczne- tak to jest jak się ma długie włosy i je nosi rozpuszczone, że a to tu się usiądzie, a to tam, opieramy się i zapominamy, że włosy tym samym gnieciemy a zdrowe to dla nich nie jest.
A jeśli chodzi o zniszczenia- moja "zewnętrzna część włosów" już nie pamięta czasów złej pielęgnacji i prostownicy czy innego niszczenia. Oczywiście w Twoim przypadku to może być przyczyna, ale u mnie to wykluczone. Możesz oczywiście spróbować używać różnych kosmetyków do różnych pasm włosów, ja na razie jednak bedę używała jednego na całość.
A tak dla ciekawostki- włosy wyrastające z różnych części naszego skalpu mogą mmieć inną strukturę i porowatość, więc teoretycznie możliwe jest, że np. te bliżej karku i pleców mają porowatość średnią, a te na wierzchu wysoką.
Ale tak naprawdę to nie wiem jak takie zachowanie włosów tłumaczyć- mogłam tylko zgadywać :(
zrezygnowalam wlasnie dlatego, że nie byłam na wymarzonym kierunku, w tym roku próbuję się dostać jeszcze raz :) Jeżeli chodzi o to co napisałaś.. to zaczynam myśleć, że im mniej wiedziałam o włosach tym mniej było z nimi kłopotów, może dlatego, że po prostu nie zwracałam tak na nie uwagi :P Trzeba uważać dosłownie na wszystko - tak jak Ty to napisałaś - opieranie, spanie.. No i niestety masz rację, ja sama zauważyłąm, że włosy wystarające blizej karku jak i te na wierzchu są wysoko porowate, a te od wewnętrzne średnio :P Już nie wiem jak im dogodzić :P
UsuńDzięki za ten post :)
OdpowiedzUsuńZe mna niestety tak bylo, ze kupilam olejek kokosowy na parafinie jako pierwszy i wysuszyl mi bardzo wlosy- o wszystko obwinilam kokos jako owczesna posiadaczka wlosow wysokoporowatych... Niemniej jednak duzo pozniej przyszlo mi sie przekonac, ze to parafina dziala destrukcyjnie na moje wlosy. Dzis juz mam srednioporowate wlosy i z kokosem sie lubie. A o tych witaminach nie wiedzialam;)
OdpowiedzUsuńBardzo mądry i przydatny post, zgadzam się oczywiście z niektórymi składnikami, które wysuszają włosy, chociaż pewnie też są takie, które innym akurat służą i dobrze podkreśliny fakt, że każda ma inne włosy. Mnie wysusza na pewno włosy skrzyp ( kuracja Radical ) i przeważnie drogeryjne szampony z duża zawartością parabenów..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Czytasz w moich myślach, sama jestem w trakcie pisania takiego postu ;)
OdpowiedzUsuńSporo rzeczy nam się pokrywa, u mnie na pewno puszy gliceryna, quaternium niezależnie od numerka na końcu, dimethicone też zależnie od mieszanki(amodimethicone już aż tak nie puszy), za dużo protein a już na pewno jedwab i proteiny mleczne, choć na samym początku pielęgnacji je lubiłam. Oleje nasycone, ale też oliwa z oliwek potrafi spuszyć. Płukanki ziołowe również, chyba nawet ta z lipy.
Za to alkohol nie szkodzi mi, używam odżywek alterry od dawna i miałam okres, że co 2 dzień przez kilka miesięcy używałam tylko ich i wszystko było dobrze, a wręcz włosy miały swój najlepszy okres ;)
Muszę się przyjrzeć tym joaśkom, choć ostatnio już rzadko ich używam na rzecz balsamu pottersa, bo dla mnie jest lepiej dostępny.
Właśnie chyba będę musiała zakupić któregoś z tych pottersów, bo joaśki to już u mnie przeszłość, a ciągle nie mogę znaleźć czegoś o dobrym skłądzie i działaniu. Dzięki za pomysł! :)
Usuńwow, świetny post! u mnie z kolei ciężko o puch, ale ciężko jest też znaleźć 'złoty środek' dla moich włosów, który by je ujarzmił. Kiedyś ratowałam się żółtkiem, piwem, olejem rycynowym co tydzień, a czasem nawet i dwa razy w tygodniu! teraz to by było nie do pomyślenia. raz na dwa tygodnie i efekty są świetne. doszłam więc do wniosku, że włosy zniszczone prostownicą a włosy zniszczone farbowaniem potrzebują zupełnie innych składników i zupełnie innej pielęgnacji. pierwsze, z uszkodzoną strukturą potrzebują protein do jej odbudowania. drugie z kolei, potrzebują nawilżaczy i czegoś, co domknie łuski, zatrzymując nawilżenie wewnątrz włosa. ciężko to wszystko ogarnąć, bo to co pomagało mi dwa-trzy lata temu, dziś w ogóle się nie sprawdza. i tak w kółko :))
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o olejku rycynowym- muszę uaktualnić notkę! :)
UsuńA co do Twoich zabiegów- rzeczywiście sporo zamieszania, podziwiam, ze to ogarniasz.
Super post. Ja nadal walczę z moimi włosami i nie wiem do końca co robię źle :( Ale metodą prób i błędów w końcu może dojdę do celu :)
OdpowiedzUsuńA! Jakie polecasz nawilżające maski i odżywki do włosów?? :)
OdpowiedzUsuńZależy od tego, jaką porowatość mają Twoje włosy. Wysoką/niską/średnią? Jeśli lubią się z olejem kokosowym to może się sprawdzić Bioetika. Jak są wysoko porowate to można do kallos crema al latte dodać kilka kropel ekstraktu bądź soku z aloesu i kilka kropel ulubionego oleju.
UsuńCo do innych- jestem w fazie testów- ze wszystkiego będę zdawać relację na blogu :)
Wysokoporowate. Trudno mi znaleźć maskę, która nie zawierałaby protein albo jakichś składników zabronionych przy metodzie CG :(
Usuńoo z włosami jest ciężko naprawdę trzeba wiele aby się dowiedzieć co je nam przesusza ;P Mnie zazwyczaj przesuszają jakieś konkretne produkty i już to po pierwszym zastosowaniu zauważam ,a więc potem je już nie stosuję
OdpowiedzUsuńPost genialny, dużo pracy w niego włożyłaś.
OdpowiedzUsuńPowiem tak że wszystko co napisałaś sprawdzało się w przypadku moich włosów, na początku włosomaniactwa. Były wysokoporowate;))
Obecnie sklasyfikowano mi włosy na wizażu jako niskopory i wiele się sprawdza: nie lubią protein, nie trzymają skrętu, ciężkie, ,,płaskie'':) Choć ziół i ALterry dalej nie lubią;)
ja też na początku kupiłam olej kokosowy i niestety się na nim zawiodłam... :P
OdpowiedzUsuńa rycynowy moje włosy bardzo lubią, ale w połączeniu z oliwą z oliwek (samego nigdy nie nakładałam, bałam się jego tępej konsystencji).
Wpis bardzo przydatny, dzięki :)
przyznam, że o tych witaminach nie wiedziałam ;o
OdpowiedzUsuńja mam największe problemy z przesuszem, kiedy nie zachowam równowagi między proteinami, humektantami i emolientami :( z olejem kokosowym miałam identycznie jak Ty - też był moim pierwszym i też niezbyt udanym :D
OdpowiedzUsuńna szczęście silikony działają u mnie tak, jak powinny ;p
U mnie również alkohol izopropylowy powoduje przesuszenie, ale po dłuższym stosowaniu.
OdpowiedzUsuńMnie dziś po drodze na uczelnię złapał deszcz, wolę nie wspominać jak wyglądały moje włosy po wyschnięciu. Jeden wielki puch...
OdpowiedzUsuńŚwietny post. Nie spotkałam się jeszcze z tak rozbudowanym wpisem na temat puchu.
OdpowiedzUsuńDotyczy on także i mnie, ale nie w każdym punkcie.
Moje włosy przestały lubić zioła. Dawniej po płukance z szałwii wyglądały na gładkie, a teraz? Puch i przesusz, no i przede wszystkim sztywność.
Nie zgadzają się z Twoimi pod względem gliceryny. Lubią ją w odżywkach. Im wyżej w składzie tym ładniej wyglądają.
To jest naprawdę dobry post, dziękuję za tyle informacji! Czytałam z przyjemnością i będę do niego wracać, taka podręczna skarbnica wiedzy:)
OdpowiedzUsuńU mnie proteiny wszelkiego rodzaju (żółtkowe czy mleczne, każde) zawsze powodowały puch, ale jak się okazało mogą zrobić sporo dobrego użyte tylko do zaproteinowania włosów. Później jedna lub dwie emolientowe i wygładzające maski/odżywki na dłużej i efekt jest świetny.
Powtarzam się, ale używanie kilku produktów to dla moich włosów odkrycie i zbawienie, jakby włosomaniactwo zaczęło się od nowa:)
I chociaż nie u każdego się to sprawdzi, a komentarzy o bezsensie całego "zabiegu" nie uniknę, to uważam, że każda włosomaniaczka której zmorą jest puch powinna tego spróbować, przynajmniej dwa razy w różnych zestawieniach.
Przeczytałam cały post jednym tchem i muszę przyznać że mam podobny problem, moje włosy często są takim siankiem a w szczególności na końcach ;p Bardzo mnie to denerwuję tym bardziej że po umyciu robie z nich czesto koczka lub warkocz a po rozczesaniu rano tej konstrukcji mam na głowie dziwnie sterczace kłaczki. Poszukuję więc jakiejś dobrej fryzury która pozwoliłaby mi zachować idealnie proste włosy ;p
OdpowiedzUsuńCiekawy post, moje włosy też mają tendencję do puszenia się niestety... Nie wiedziałam, że witaminy powodują przesuszanie włosów ;)
OdpowiedzUsuńRównież miałam problem z bardzo dużym przesuszeniem i puszeniem. Dopiero jak włączyłam do pielęgnacji nieco silikonów sprawa się poprawiła i teraz jest coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle pięknie wszystko napisane , przeczytałam do końca .. też bym chciała wiedzieć co mi w danym kosmetyku szkodzi to bym do niego dodała czegoś zbawiennego by służył i robił to co rzekomo miał robić..moje włosy się nie puszą na szczęście .. w sumie chyba nigdy się nie puszyły zazwyczaj przyklap a jak dawno dawno temu były długie w mojej Historii foto to się falowały na długości a przy twarzy strąki ...plątały się na końcach i widzę ze znów powraca ten problem , znasz na to jakiś sposób?
OdpowiedzUsuńMoje też się plączą. Pisała kiedyś o tym Anwen, tutaj:
Usuńhttp://www.anwen.pl/2012/01/platanie-sie-wosow.html
aczkolwiek u mnie jej sposoby nie działają :( Muszę poszukać swoich.
nio to akurat już czytałam ,olejuje ,szczotka z dzika o nie włosy gorzej po niej wyglądają niż przed ale końce się plączą reszta gładziuteńka jak ślizgawka ale końce się jeszcze gniewają za farbowanie..i odpłacają mi plątaniem
UsuńA czy czasem pH 5 nie jest neutralne?
OdpowiedzUsuńpH 5,5 jest lekko kwaśne, ph ok7 jest neutralne, różne źródła różnie podają, ale jakoś od 6,80 do 7,2 pH jest neutralne :)
UsuńMyślę, że gdy zachowamy umiar między nawilżaniem a odżywianiem włosów jak i skóry to problem ten zminimalizujemy...ja ożywkę proteinową (czyli żółtko, lcysteina czy też keratyna) robie ok raz w miesiącu, z natomiast oleje kilka razy w tygodniu. Co do ziół to owszem mogą zrobić spustoszenie (u mnie czysty sok z aloesu popalił moje włosy:(((), ale świeże zioła już tak nie działają, oczywiście trzeba użyć takich ziól, które nie zafarbują włosów np. n zielono, ale np. mięta, liście porzeczki czarnej, melisa świetnie się w tej roli sprawdzają - wystarczy kilka listków zlać gorącą wodą i gdy wystygnie takim naprem polać na koniec płukania włoski - s one wówczas czymś pokryte, no i lekko dyscyplinują włosy - zaznaczam, że mam porowate wlosie:)
OdpowiedzUsuńO rany, przeczytaj to jutro bo dzisiaj czeka mnie cała noc nad projektem.
OdpowiedzUsuńTak, wiem że Alterra ma scs który jest podobny w dzialaniu do sls, ale ja wlasnie sie zastanawiam czy to całe wypadanie włosów ostatnie nie wzięło się właśnie od tego, że mój skalp potrzebuje jednak tych detergentów... Przez ostatni czas używalam sles raz na dwa tygodnie, teraz do nich wracam i zobaczymy czy rzeczywiście wszystko wróci do normy czy nie.
Moje włosy są dość specyficzne i wysuszają się w przedziwnych sytuacjach, i przy różnych produktach. A na skład kosmetyków aż tak często nie spoglądam - nie chcę popaść w mini paranoję ;)
OdpowiedzUsuńwidać, że blog i włosy to Twoja pasja :)
OdpowiedzUsuńale się musiałaś namęczyć nad tym postem :) podziwiam ♥
OdpowiedzUsuńmnie włosy przesuszają tylko i wyłącznie niektóre farby :) nic więcej ♥
Świetny post! Pewnie będę do niego jeszcze wracać;) Kiedyś pisałaś o wcierce "Jantar" -mogłabyś napisać, jakiej ilości używałaś? Ile ml?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to zależało od dnia. Dawałam skórze głowy ile potrzebowała. Czasem rano 3ml, wieczorem 2ml, czasem raz dziennie 1ml :) Jak bardzo swędziała to był dwie dawki, jak mniej to tylko jedna.
UsuńDziękuję bardzo! Właśnie się zastanawiałam, szukałam na blogach, ale raczej nikt nie podawał, ile ml. To pewnie coś oczywistego... dzięki!
UsuńJa myslę, że to raczej indywidualna kwestia i każdy tyle dawkuje ile potrzebuje :)
Usuńu mnie proteiny nawet w umiarkowanych i prawidłowych ilościach powodują straszny puch :(
OdpowiedzUsuńPS
OdpowiedzUsuńpisałaś u mnie w komentarzu, że chcesz spróbować balsamy z Mrs. Potters, pamiętaj jednak, że zawierają one alkohol isopropylowy, a Ty przecież przez jego obecność w składzie skreśliłaś Joannę b/s
Żartujesz?!
UsuńDziękuję Ci kobieto z całego serca! ;*
UsuńDobrze, że Was przeczytałam, bo miałam kupować zapas pottersów w auchanie do mycia. Brałam pottersy w ciemno od dawna, a tu w starym składzie też isopropylowy był, sprawdzałam właśnie. Czas zakupić emulsję i maskę glorii do mycia. Tylko co bs?
UsuńPomyśleć, że codziennie używałam na końcówki albo joaśki naturii, albo pottersa, więc zostawał na nich. Nie zauważyłam wysuszającego działania odżywek alterry, więc może przesadzam i ani joasia ani potters mi nie szkodziły, ale muszę się przekonać :)
UsuńNo mnie tak jednorazowo też nie szkodziły, ale długoterminowo widzę, że mogłabym mieć juś włosy średnioporowate a są na pograniczu ;/
UsuńTeż mam problem ze znalezieniem czegoś b/s, niestety.
Ja chyba spróbuję farmony z lnem bs, lekka dość jest to może się nada :)
UsuńKurczę, też od jakiś 3 lat używam joasiek codziennie albo co 2 dzień, może to też ma wpływ na moją wysoką porowatość. No i prawie cały czas myłam pottersem :/
Ano właśnie, ja miałam to samo. Przez rok regularnie używałam joasiek na zmianę z pottersem. I niby się włosy pielęgnuje, dba o nie, a nieświadomie można wyrządzić im krzywdę.
UsuńTeż myślałam żeby wypróbować którąś ziołową z Farmony :) Ewentualnie podobno Babuszki Agafii drożdżówka się nadaje.
zdecydowanie najgorzej działa deszcz i wilgotne powietrze :) !
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie, jeśli się dobrze człowiek zna na punkcie rosy. Ja niestety go nie pojmuję :)
UsuńŚwietny post, akurat jak dla mnie, pielęgnuję, staram się, a mam wrażenie, że włosy wyglądają coraz gorzej... Muszę spróbować tego sposobu z Kallosem i kroplą oleju oraz aloesu, może to dociąży mój puch na końcach...?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam od A do Z, świetny post! :) Ja właśnie pomimo pielęgnacji mam często przesuszone włosy i chyba zrobię sobie listę czego unikać i bardziej przyjrzę się składom. Czy mogłabyś napisać notkę o tym co najlepiej działa na Twoje włosy? :)
OdpowiedzUsuńJakz najdę kilka dobrych produktów, to planuję zrobić taką zbiorczą notkę :)
UsuńDobrze, w takim razie będę śledziła czy pojawi się coś nowego. Buziaczki! :)
UsuńBardzo przydatny post :).
OdpowiedzUsuńMi o dziwo wlosy wysuszaja ziola ale te wydzielajace sluz(glownie siemie w roli plukanki i korzen prawoslazu) ;), inne moje wlosy lubia :D. Tak samo wlasnie alkohol w kosmetykach. No i za aloesem srednio przepadaja. Przewaznie takie produkty sa dla mnie za lekkie.
OdpowiedzUsuńJa mam to samo z tymi ziołami wydzielającymi śluz. Ale tradycyjne również sieją spustoszenie.
UsuńKurcze, ile Ty wiesz o swoich włosach ;o
OdpowiedzUsuńJa wiem tylko, że na pewno zioła nie są raczej dla mnie, i z proteinami muszę bardzo uważać.
ja dopiero sie uczę o mich włosach, tak więc twój post bardzo sie mi przydał:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam nie tylko post, ale też 12 miesięcy pielęgnacji, pomimo tego, że byłaś niezadowolona z efektów! Ja dopiero ok pół roku jestem mniej lub bardziej "uświadomiona", a czasem mam ochotę wyrzucić te wszystkie oleje, szampony dla dzieci, bioetike, biovaxy i skoczyć do sklepu po mój stary, "dobry" Elseve :( Trzyma mnie jedynie to, że na początku efekty jakieś jednak były... ale nie wiem na jak długo taka motywacja wystarczy :(
OdpowiedzUsuńNie martw się- nie jesteś w tym odosobniona. Ja wciąż mam tak samo i też miałam wzloty i upadki- podczas tego rok pielęgncji były nawet dwa miesiące gdzie w ogóle porzuciłam włosomaniactwo. Niestety, tutaj jednak wytrwałość, konsekwencja dają o sobie znać po dłuższym czasie, a nie wszystkie mamy na tyle sił, by wytrwać. I myślę, że mnie blog z pewnością motywacji dodaje i ogólnie blogosfera czy wizaż, gdzie można się wyżalić, ile to trudu i pieniędzy wkładamy i ile czasu poświęcamy włosiskom a uzyskujemy mopo podobnego szczotopsa :) ale właśnie tutaj możemy być dla siebie wsparciem. Więc: czytaj mwh i przeglądaj blogi oraz miej motywację! Jestem z Tobą i trzymam kciuki, pamiętaj o tym w chwilach zwątpienia :)
UsuńDziękuję, to rzeczywiście dodaje otuchy :)
UsuńZresztą dziś jest lepiej. Pod wpływem Twojego posta odstawiłam szampon ziołowy-nagietkowy i... od razu mniejszy puch! Więc jeszcze raz dzięki:)