Witam wszystkich czytających :) Dziś przychodzę do was z recenzją produktu nie całkiem przeznaczonego do pielęgnacji włosów. Jest nim krem eliminujący zmiany trądzikowe o podwójnym działaniu Effaclar Duo. Ja nie mam problemów z trądzikiem, stwierdzę to już na początku. Chciałam jednak oczyścić swoją skórę, wyrównać jej koloryt. Miałam też cichą nadzieję na to, że pozbędę się zaskórników, tj. takich małych czarnych kropeczek, chowających się w pootwieranych porach na policzkach, nosie i czole. Ale również chciałam podjąć walkę o wiecznie młodą skórę. Dlaczego? A tutaj odeślę Was już do ekspertki, tj. Kasi D i jej filmików na youtube o pielęgnacji twarzy z użyciem kwasów czy retinoidów, a więcej o tym znajdziecie tutaj, tutaj bądź tu. A przede wszystkim mojego wpisu dotyczy ostatni link.
Jedyne co mogę powiedzieć słowem wstępu, to że to nie jest zwykły krem i zwykła pielęgnacja. Trzeba być ostrożnym i świadomym, bo można sobie zrobić krzywdę, kiedy się z nią przesadzi. Ważne jest również, żeby stosować ją w okresie jesienno-zimowym, kiedy promienie słoneczne nie są jeszcze tak "ostre" i przenikliwe, przez co nie spowodują żadnych przykrości i nasza twarz nie będzie wyglądała jak mały pomidorek, bo nabawimy się uczulenia, poparzenia czy podrażnienia. A nawet pomimo tego, że takiego kremu używamy zimą czy na jesieni, powinnyśmy pamiętać o wysokim i dobrym filtrze przeciwsłonecznym, który by nas przed takimi przykrymi konsekwencjami uchronił. A mówiąc dobry mam na myśli taki, który zapewni nam wysoką ochronę zarówno przed promieniami UVA, jaki i UVB. A tak poza tym to powinno się zabezpieczać twarz przed promieniami słonecznymi przez cały rok, nieważne czy pada Słońce czy świeci deszcz ;) bo niby niewidoczne, a jakoś tam się wiążą z dna i je psują i przyspieszają starzenie skóry. A jak wiadomo lepiej zapobiegać, aniżeli walczyć. No ale się rozpisałam.. Przejdę już do rzeczy.
Cena: Wysoka. Krem kosztuje w moim mieście w granicach 60-76zł. Jest to naprawdę dużo, jak na krem do twarzy. Jednak wiadomo, nie należy go używać codziennie no i nie przez cały rok. Więc może warto przetestować? Same oceńcie.
Wydajność: Swojego Effaclar'a Duo zaczęłam używać w połowie stycznia. Smarowałam nim twarz zawsze na noc, kiedy już wiedziałam, że nie będę wychodziła z domu. Na początku bałam się tego sławnego pieczenia i szczypania, więc najpierw nakładałam na buzię krem mocno nawilżający i mający złagodzić podrażnienie(Ziaja bio olejek arganowy, który jest naprawdę godny polecenia), a dopiero potem Effaclar. I tak robiłam przez pierwsze dwa-trzy tygodnie. Stosowałam go co 3 dni. A potem moja skóra już się przyzwyczaiła, oswoiła i mogłam go nakładać tylko na oczyszczoną i nie nasmarowaną niczym wcześniej twarz. I tak robię do tej pory, co dwa, czasem trzy dni. Przy takim dawkowaniu mam go do tej pory, chociaż już się kończy i niedługo będę rozcinać opakowanie. Sądzę, że taka ilość kosmetyku, jaka jeszcze mi została starczy do końca kwietnia(całe szczęście, bo mam nadzieję że na maturę będzie Słoneczko, a to wiąże się z odstawieniem kremu). Tak więc krem starcza na około 3-4 miesiące. A więc wychodzi 15zł na miesiąc, stosunek ceny do wydajności jest bardzo dobry.
Dostępność: W większych miastach nie powinno być problemu z kupnem go w jakiejś aptece. Ja niestety mieszkam w takim mniejszym miasteczku i już nie w każdej aptece był. A więc mogłoby być lepiej. To znaczy pozostają oczywiście apteki internetowe, ale dochodzi do tego koszt wysyłki. Ah, no i jest jeszcze allegro. Ja, jeśli zdecyduję się kupić go ponownie(z chęcią to zrobię, ale mam też ochotę na wypróbowanie retinoidów), raczej wybiorę sklep internetowy, bo ceny są tam zdecydowanie niższe i nawet wliczając koszty przesyłki zakup jest bardziej opłacalny.
Opakowanie: Wygodne i estetyczne. Posiada wygodną zakrętkę, jednak czasami miałam trudność z zakręceniem jej(mam dwie lewe rączki :) Z kolei teraz, kiedy już kremu zostało niewiele, ciężko go wydobyć z opakowania i będę musiała je rozciąć. Uważam jednak, że nie będę miała z tym problemu, bo plastik może do najbardziej miękkich i najbardziej plastycznych nie należy, ale do najtwardszych również nie, tak więc myślę że powinno mi się to udać bezproblemowo.
Konsystencja: Wodnista, ale nie spływa z ręki. Biała maź. Jednak czasami się rozwarstwia, więc żeby nie wycisnąć tylko wody radzę wstrząsnąć tubką przed wydobyciem z niej kosmetyku.
Działanie: Na początku było oczywiście podrażnienie. Moja buzia zaprotestowała, żeby nakładać na nią cokolwiek. Drażnił ją krem łagodzący podrażnienia i kaprysiła nawet po nałożeniu kremu Nivea- tego najzwyklejszego, klasyka. Ale w końcu to ja wygrałam, a ona się poddała. I po dwóch tygodniach wszystko wróciło do normy, chociaż zaczęłam używać typowo nawilżających kosmetyków, a nie np. kremu matującego pod makijaż. I skóra przestała marudzić. Za to pokazało się wiele krostek, których oczekiwałam. Jest to po prostu widoczny objaw tego, że skóra się oczyszcza, a krem działa. Jednak trzeba to jakoś przetrzymać i być na to przygotowanym. Na mojej twarzy rzadko jest jakiś wysyp, częściej jest to oznaka uczulenia na jakiś krem, więc nie przykrzyło mi się aż tak bardzo do gładkiej buzi. No i krostki, tak jak np. u Nissiax83 nie goiły się u mnie szybciej, wręcz wolniej. Mimo to nie poddałam się i w końcu, po jakimś miesiącu, znikły całkowicie. Oczywiście pojawia się raz na ile jakiś nieprzyjaciel, ale jest to bardzo sporadyczne. Poza tym po dwóch miesiącach zauważyłam ujednolicenie kolorytu cery. W czym to się uwidacznia? A na przykład w tym, że często mam na twarzy rumieńce, a teraz są one jakieś mniejsze, delikatniejsze. Zdecydowanie łatwiej mi takie zaakceptować. Poza tym czuję zdecydowane wygładzenie skóry. Jest ona delikatniejsza i bardzo milutka. No a co chyba najważniejsze dla mnie, oczyściły się moje pory. Nie zniknęły oczywiście wszystkie zaskórniki, ale jakaś ich 1/3, co dla mnie jest bardzo satysfakcjonującym wynikiem. Zwłaszcza że taki efekt się utrzymuje, a nie np. trwa tylko godzinę po użyciu kosmetyku, jak to niekiedy u mnie było. W dodatku pory nie są już tak rozszerzone, a ładnie zwężone. Skóry wygląda na o wiele zdrowszą. Ponadto na czole oraz nosie jest o wiele mniej sebum, np. po nocy. Moja twarz z mieszanej, skłonnej do wysuszenia, staje się normalna. A to mnie bardzo, bardzo cieszy.
Są to, przynajmniej dla mnie, bardzo satysfakcjonujące efekty. I jeśli tylko nie zdecyduję się na retinoidy na jesieni, wrócę do tego kremu, bo działa.
Słyszałyście o tym kremie? A może go używałyście? Czy też tak dobrze się u Was sprawdził?
Nie miałam tego kremu, ale moja buzia nie jest kapryśna i nie przysparza mi wielu niespodzianek.
OdpowiedzUsuńMa niestety tendencje do tłustej strefy T, więc kusząco brzmi zmniejszanie ilości wydzielanego sebum :)
mój współlokator go używa i jest zadowolony ;)
OdpowiedzUsuńczekałam na tą recenzję! na razie pewnie go nie kupię - za dużo słońca, ale może na jesień? kto wie :)
OdpowiedzUsuńO, moja cera ostatnio woła o pomstę do nieba ;<
OdpowiedzUsuńmoja również ;/ nic jej nie pomaga
UsuńNie słyszałam o tym kremie, szkoda, że taki drogi :)
OdpowiedzUsuńNie sprawdził się u mnie niestety;(
OdpowiedzUsuńTeż używałam. W tej chwili mam Effaclar K i chyba lepiej na mnie działa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
La Roche Posay rozdaje katalogi z saszetkami zawierającymi próbki swoich kremów. Za damo można odebrać w aptekach, do wyczerpania zapasów niestety, więc nie wiem czy jeszcze będą gdzieś. Tu link do akcji http://mamzadarmo.pl/pedz-do-apteki-po-7-darmowych-probek-la-roche-posay/
OdpowiedzUsuń