Witam wszystkich i zapraszam do poznania moich wrażeń ze stosowania płukanki nagietkowej.
Czemu nagietek? Kiedyś, najprawdopodobniej na jakimś blogu przeczytałam, że nagietek pomaga uwydatnić naturalnie rudy kolor włosów. No cóż, chciałam się o tym przekonać. Dodatkowo zachęciło mnie kilka opinii, jakoby taka płikanka dodatkowo nawilżałą włosy. Tego też byłam ciekawa!
Przepis
2 saszetki zalewałam ok. 200ml gorącej wody(jak się zagotowała to czekałam minutkę i wtedy).
Po 10 minutach wlewałam do 300-600ml chłodnej wody z kranu. Mieszałam i polewałam taką płukanką włosy. Czasem było to ostatnie, co robiłam z włosami, czasem nakładałam na nie potem jeszcze jakąś maskę, którą potem spłukiwałam.
Cena: Opakowanie w aptece kosztowało mnie ok. 5zł. Zawierało 20 saszetek.
Zapach: Ja nie wyczuwałam żadnego, za co dodatkowy plus.
Wydajność: 20 saszetek starczyło na 10 płukanek.
Żeby zapobiec przesuszeniu...: Zioła, jak jżz kiedyś pisałam, wysuszają włosy. U mnie nie ma znaczenia czy są to typowe suche zioła, czy też te wydzielające śluz jak np. siemię lniane. Każde, bezwzględnie powoduje susz. Więc, żeby nie spotkało mnie to znów postanowiłam jakoś się przed tym suszem zabezpieczyć. Najpierw nakładałam na włosy po ich umyciu maskę, potem robiłam tę płukankę, a potem kolejną maskę, tym razem zakwaszającą. Czasem nakładałam najpierw jedną maskę, potem drugą, potem robiłam płukankę, a potem nakłądałam maskę zakwaszającą(żeby domknąć łuski włosa). I co? I powiem Wam, że takie kompleksowe działanie zabezpieczyło moje włosy przed niewątpliwym przesuszeniem, które z pewnością by wystąpiło. Taka mała uwaga: muszą to być dwie maski, które wasze włosy lubią, jesli tak jak i moje Wasze mają również niesamowicie dużą skłonność do bycia przesuszonymi.
A jakie efekty dała mi płukanka? Z pewnością zwiększyła objętość, mimo że nie polewałam nią skalpu. Włosów było wyraźnie więcej, stały się jeszcze grubsze :) Niestety, kosztem niesforności- wiele włosków odstawało, gdzie nie potrzeba, kiedy pominęłam jakąś partię kosmyków i nie "zakwasiłam" jej dodatkowo maską. Również, jeśli nie zadbamy o nawilżenie włosów, użyjemy płukanki i po prostu wysuszymy włosy potem.. możemy spodziewać się, że będą one suche. Jednak kolejna zaletą stosowania płukanki nagietkowej jest to, że dodaje włosom blasku. Rozczarował mnie jedynie brak wzmocnienia koloru, na który liczyłam. Więc blondynki mogą jej śmiało uzywać i nie powinny obawiać się rudawej poświaty. Ja mimo wszystko do płukanki chyba już nie wrócę... Ale i tak nie wspominam jej najgorzej- chyba tylko ze względu na prewencyjne nawilżenie włosów.. :)
A Wy lubicie płukankę nagietkową?
może gdyby się miało jasne rude włosy to by coś dało :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie próbowałam płukanki nagietkowej :)
OdpowiedzUsuńte kwiatki rosną u mnie w ogródku
OdpowiedzUsuńW wielu miejscach czytałam, że nagietek wydobywa rude refleksy z włosów :) Sama planuję spróbować, ale może zrobię mocniejszy wywar :) I kupię suszone kwiaty a nie herbatę :)
OdpowiedzUsuńchciałabym rude refleksy <3
OdpowiedzUsuńciekawe :) nie słyszałam o takiej płukance. Jeśliby podkreśliła w jakikolwiek sposób rude włosy, to chętnie bym jej spróbowała. Ale jak mówisz, że nic takiego nie zauważyłaś... to nie będę narażać moich włosów na wysuszenie ;p
OdpowiedzUsuńa brązowa Shauma nie ma przypadkiem w składzie kokosa ?
Usuńno właśnie tak mi się wydawało. A moje włosy nie lubią kokosa ;p
Usuńchociaż, skoro Twoich nie puszyły... może kiedyś spróbuję :)
zdecydowanie ta płukanka nie jest dla mnie, ale bardzo fajny pomysł ;)
OdpowiedzUsuńNie stosowałąm jej :)
OdpowiedzUsuńJa raczej nie spróbuję, bo niestety mam suche włosy i nie chciałabym ocieplenia koloru, a słyszałam, że dosyć mocno potrafi ocieplić odcień.
OdpowiedzUsuńojej jak zwiększyła objętość to chcę :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa ta płukanka:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/
A u mnie nagietkowa płukanka bardzo podkreśliła rudości. Mam kolor włosów ciemny blond, który rok temu farbowałam khadi ciemny brąz (czyli henna z indygo), dlatego ja bym nie polecała tej płukanki blondynkom, które nie chcą mieć rudych refleksów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Roulina/czeszesie.pl
Nigdy nie stosowałam płukanki nagietkowej, jakoś się tak z ziółkami nie lubią moje włosy.
OdpowiedzUsuńJa lubię szałwiową :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam, ale jak wysusza to nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię, no po prostu nie lubię ziołowych płukanek :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam takiej płukanki, choć zapewne niedługo się skuszę ;) Chwilowo staram się wykorzystać te zioła, które mam w swoim koszyczku ;))
OdpowiedzUsuńJa muszę w końcu wypróbować płukankę z octu jabłkowego ;p Słyszałam już wiele razy że jest świetna
OdpowiedzUsuńChociażby na moim blogu ;)
Usuńkiedy bd recenzja wcierki jantara nowej wersji? czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie napisałam i jest już na blogu :)
UsuńU mnie dawniej płukanki ziołowe nie wysuszały włosów, ale ostatnio nie mogę ich do nich dopuszczać.
OdpowiedzUsuńO niej myślałam, ale w sumie po Twojej recenzji moje myśli od niej się oddaliły.
Większą objętość mogę osiągnąć stosując mniej przesuszające produkty :D
jakiej maski 'zakwaszającej' używasz ?
OdpowiedzUsuńSCANDIC 'Mleko i miód'- ma bardzo przyzwoity skład.
Usuń